czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 38 '... jesteś moim ojcem...'

 Wiedziała, że oberwie się jej za to. Siedziała na kanapie w holu czekając. Czuła jak dudni jej serce. Bała się i jego reakcji i reakcji mamy. Dziadek obiecał przecież, że nakłamie Martynie. Żeby ona spokojnie mogła porozmawiać z nim. Zacisnęła palce z nerwów. Kojarzyli ją więc nikt nie podchodził do niej z zapytaniem czy czegoś potrzebuje. Podniosła wzrok i spojrzała na wchodzących. Wstrzymała oddech. To był on. Wiedziała o tym. Odziedziczyła po nim błękit tęczówek i umiejętność wydobywania z siebie przeróżnych dźwięków. Powoli podniosła się. Poprawiła kurtkę. Zrobiła powoli krok do przodu. Kasztanowe włosy odgarnęła do tyłu by nie przeszkadzały jej. Czuła jak mdli ją z nerwów. Spojrzał na nią z zaciekawieniem i przeszedł.
- Przepraszam – stanęła za nim. Zatrzymał się i odwrócił do niej. Zabrakło jej powietrza. Wyciągnął ręce z kieszeni. Miała wrażenie, że się zatopiła w podłodze.
                                ~*~
Wszedł powoli do wytwórni. Jakoś dzisiaj nie miał problemów, żeby się wyrobić. Oczywiście, że Lila wyszła rano a on miał zawsze problem z przespaniem tylko jednej godziny. Zerknął na młodziutką dziewczynę, która wstała. Było w niej coś co było mu znajome.
- Przepraszam – usłyszał za sobą. Zaskoczony odwrócił się w jej kierunku. Wyglądała jakby zapomniała języka. Zacisnęła palce w pięści.
- Pomóc w czymś? - uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i powiedziała coś co zupełnie go zbiło z tropu.
- Tak, nazywam się Magda. Jesteś moim ojcem – rzuciła cicho. Wytrzeszczył oczy. Susem pokonał odległość od nich. Zerknęła na niego.
- Słucham? - burknął czując jak ktoś go bezczelnie wkręca. Jednak patrzyła na niego bezczelnie i nie rozumiał nic z tego.
- Jesteś moim tatą – wyjaśniła. Złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Ruszyła za nim powoli. Nie rozumiał nic z tego. Dobra, dobra może kiedyś miał takich panien na pęczkich ale żeby ktoś się tu pojawiał to niedorzeczne. Weszli do jakiegoś pokoju. Odwróciła się zaniepokojona. Podszedł do okna. Musiał wyglądać komicznie.
- Posłuchaj. Nie wiem kto cie tu przysłał, ale przekaż swojej mamie że takie żarty...
- Mama mnie prędzej zabije jak się dowie – rzuciła a on się odwrócił. Było w niej coś... Tylko jedna osoba patrzyła na niego w ten sposób. Tylko ona jedyna miała cały czas ten sam bezczelny wyraz twarzy. Choć oczy dziewczyny były idealnym odzwierciedleniem jego oczu.
- Słucham?
- Moja mama akurat nie jest zadowolona z pomysłu, żebym cie poznała. Nawet nic nie wie – oznajmiła. Uniósł brew patrząc na nią.
- To może powiesz jak się nazywa – oparł się o parapet. Magda wyraźnie się poczuła pewniej.
- Martyna Komisarczak znaczy teraz Kaplińska – na te słowa zdębiał. Wpatrywał się w nią zaskoczony. Mówiła to. Czy ona właśnie?! Pokręcił głową siadając na krześle. To jakaś paranoja.
- Skąd ją znasz? - warknął. Mimo upływu czasu dalej coś do niej czuł. Bo wiedział sam, że wiążąc się z Lilą wystawił to co było między nimi na próbę. A Martyna? Zareagowała tak jak się nie spodziewał. Zarzuciła mu skurwysyństwo i zniknęła. Tomek nie chciał mu nic powiedzieć, więc odpuścił. A teraz? Siedzi przed nim jej córka. Jego córka! To było najważniejsze. Była jego dzieckiem?! Pokręcił głową.
- Bo to moja mama. Jezu ale ty toporny jesteś. Miała rację, że mam coś od ciebie – burknęła i skierowała się do drzwi. To było bez sensu. Był zbyt oszołomiony. Otworzyła drzwi. Wiedział kim jest, a chciała go poznać. Dziwne rozczarowanie zalęgło się w jej sercu. Bo to nie tak miało wyglądać.
- A co tu robisz? - usłyszała.
- Do dziadka przyjechałam na wakację
- A Martyna, znaczy twoja mama?
- Została w Warszawie – odwróciła się do niego. Wpatrywał się w okno oddychając głęboko. Coś go ewidentnie gryzło.
- A będzie tu?
- Tak. W przyszłym tygodniu – mruknęła. Spojrzał na nią. Czysta Martyna. Mówiła spokojnie, z dystansem. Chociaż bezczelnie. Ale w tym był urok jej matki. Kobiety, która rozbudziła w nim jakieś wyższe uczucie. I gdy chciał się poznać na jej uczuciach wyjechała. Zacisnął zęby. Z czystej chęci został przy Lilce. A teraz? Wszystko znowu się komplikuje. Nie komplikuje się. Absolutnie, skąd mu się to wzięło? Nie wiedział. Po prostu stracił gdzieś swoją pewność siebie. To było szesnaście lat temu. Wziął głęboki wdech.
- A kiedy się urodziłaś?
- Piętnastego czerwca – odparła patrząc na niego. W jej oczach i sposobie mówienia było coś znajomego. Tak jak Martyna mówiła, mówiła również ona. Patrzył na nią z zaciekawieniem. Usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach. Dziewczyna wzruszyła ramionami. To było bez sensu. Zamknęła za sobą drzwi.
                                ~*~
Tomek odsunął głowę od komórki słysząc jak Wojtek coś do niego wrzeszczy. Magda wyszła z Klarą na miasto. Jego wnuczka była strasznie rozczarowana spotkaniem z ojcem. Teraz sam zainteresowany zadzwonił.
- Dalej nie rozumiem o co ci chodzi – wyjaśnił.
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? - warknął zrezygnowany. Gdy tylko Magda wyszła zaryglował się w swoim pokoju i postanowił zadzwonić do Tomka.
- Bo Martyna nas poprosiła – rzucił. A Wojtek jęknął. Przez szesnaście lat ukrywali, że jest ojcem. Jak tak mogli?
- Chcę się z nią spotkać
- Wojtek... Ja uważam, że to nie jest dobry pomysł – mruknął.
- To jest moja córka, rozumiesz? - warknął czując jak rośnie w nim złość. Bo go oszukali. Bo mu nikt nic nie powiedział. Bo zataili przed nim prawdę. 
                                ~*~
Zatrzymała się na podjeździe. Michał spojrzał na nią z uśmiechem. Cmoknęła jego usta i wysiadła. Teraz nie mogła wyobrazić sobie życia z kimś innym tylko z Kaplińskim. Był cudowny. I oczywiście, że uczynił ją najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Dzisiaj mieli Magdę zabrać do domu. Kacper siedzący z tyłu wywrócił oczami. Czysty Michał.
- Serio? - mruknął
- Młody a nie masz nic innego do roboty? - Michał spojrzał na niego. Kacper wzruszył ramionami i wysiadł za mamą. Oczywiście, że był w szoku widząc swoją rodzicielkę. Przykładną matkę, pracującą z milionem tatuaży. Na rękach i nogach. Była świetną mamą. Martyna szeroko uśmiechnęła się do niego. Weszli do środka. Amelia na ich widok uśmiechnęła się szeroko. Kacper zawisł w jej ramionach. Była jego babcią i koniec.
- Trochę szybko
- Mam pirata za kółkiem więc wiesz – Michał wskazał na Martynę.
- Gdzie Madzia?
- Z Klarą na mieście – Amelia zniknęła w kuchni za Kacprem. Martyna odwiesiła płaszcz i skierowała się do pokoju skąd słyszała głos ojca. Weszła do środka i stanęła jak wryta obserwując gościa. Wojtek na jej widok podniósł się zaskoczony. A ona nie potrafiła wydusić słowa. 
------------------------------------
I to by było na tyle. Wiem, że Was zawiodłam pisząc takie zakończenie. Ale przyznaje sie bez bicia, że mi sie spodobało. 
Zamykam kolejne opowiadanie i powiem Wam, że jest mi dosyć ciężko z tym. Tu może nie było wielkiego stażu pracy ale jak zawsze związuje sie ze swoimi bohaterami
Ciężko mi powiedzieć, że to koniec. Ale zostało mi tylko podziękowanie dla każdej z Was. Za każdy komentarz, odwiedziny. I myśl, że kogoś interesują moje wypociny doprowadza mnie do euforii :)

Więc dziękuję, dobranoc, do widzenia ;*

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 37. '... nienawidzę cię...'

Czuł się absolutnie dziwnie wpatrując się w Martynę, która na zmianę płakała i zarzucała sobie idiotyzm. Nie, to nie była tylko jej wina. Wiedział, że wina leży po stronie błękitnowłosej i jego brata. Czuł mieszankę złości i triumfu. Ale gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami zaklął. Bo był wściekły również na swojego brata. Bo co on zrobił? Skoro tak bardzo był zakochany, to czemu teraz tak postąpił? Skoro spotykał się z Lilką, mógł w jakikolwiek sposób zakończyć to co działo się między nim a Martyną. Może wtedy to by otrzeźwiło dziewczynę, na tyle by zrozumieć co czuła. Wiedział, że znalazł się między młotem a kowadłem. Każdą ze stron lubił, szanował. Musi porozmawiać z bratem. Ale czy to coś zmieni? Wiedział, że Wojtek jest strasznie zadziorny i uparty. Kiedy coś sobie wmówi nic nie będzie w stanie go odwieść od zmiany planów. Bo to Wojtek. Będzie się upierał przy swoim do końca i nie nie będzie w stanie mu wmówić, że to co robi może kogoś ranić. Zacisnął usta w cienką linię wracając do Katowic. Musiał w końcu odebrać brata ze studia. Westchnął. Sprawa była absolutnie ciężka. I nie ominie go to.
- Boże gdzieś ty wsiąkł? - burknął Minix zajmując miejsce po stronie pasażera.
- A się przejechać byłem – rzucił. Wojtek zerknął w telefon i zagryzł wargę. Może lepiej będzie zostać w Katowicach? Skoro Lila zaproponowała mu nocleg. Westchnął.
- Tsaa...
- No i twoją koleżankę spotkałem – rzucił kątem oka obserwując reakcję młodszego. Ten odwrócił wzrok zaskoczony.
- Którą?
- Aż tyle ich jest? - parsknął zaskoczony – Martynę – dodał a z twarzy młodszego odpłynęła krew. Był absolutnie przerażony tym wszystkim. Bo nie wiedział co jeszcze padnie z ust starszego brata. Nie wiedział nic.
- I co?
- I w sumie to trochę się nakręciło co nie – zaczął
- Nie, Seba proszę – burknął – Kto jak kto ale ty nie powinieneś mi prawić morałów – rzucił ostro a Rahim zamilkł nagle.
- To ona podjęła taką decyzję. To ona upiera się przy tym wszystkim. A ja niestety tak nie potrafię. Nie umiem tak luźno do tego podchodzić – rzucił
- A nie myślałeś, żeby powiedzieć jej prawdę
- W Toruniu jej powiedziałem. I co? Sam widziałeś... - zacisnął zęby. Bolało go wszystko. Okazało się, że coś mu umknęło. A może Sebastian coś wie? Sam nie wiedział jak to rozegrać. Zgubił się. Teraz on. Teraz on nie wie co począć ze swoim życiem. Nie wie jak to rozegrać. Zacisnął zęby odwracając wzrok do okna. 
                                ~*~
Siedział w ponurym nastroju w pokoju. Nie zdrzemnął się w nocy bo myślał o tym wszystkim. A teraz ktoś pukał. Odwrócił wzrok do drzwi.
- Proszę – nie miał ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Bo naprawdę się zgubił. Sam nie wiedział co chce, jak to osiągnąć. Im bardziej skupiał się na Martynie tym bardziej nie wiedział co ma z tym zrobić. Minęli się gdzieś. A czy chciał ją znaleźć? Czy szukali się? Sam nie wiedział. Zacisnął zęby gdy zerknął na nią. Wyglądała naprawdę fatalnie. I nawet nie weszła na bezczelnego do środka. Czekała na zaproszenie. Widział po niej, że coś się stało. Zbladła i wyglądała jakby umierała. Poderwał się na jej widok. Właśnie zrozumiał wszystko. Bo widząc ją zrozumiał, kto jest najważniejszy. Martyna! Za każdą chwilę spędzoną z nim. Za każdą sekundę którą poświecili sobie.
- Przepraszam – mruknęła. Zaskoczony wytrzeszczył oczy obchodząc biurko. Co ona właśnie zrobiła? Że co ona powiedziała? Zacisnęła palce podnosząc wzrok. Gdzie jest ta kobieta, która odurzała go swoim zachowaniem?
- Co?
- Nienawidzę cie, rozumiesz – dodała patrząc mu prosto w oczy. W te które ją hipnotyzowały.
- Byłeś jedynym mężczyzną, dla którego mogłam się zmienić. Ale nie mogłeś mi powiedzieć nic w prost. Przecież niby mnie znasz, znałeś – poczuł jak coś spada mu na głowę. Wpatrywał się w nią i dokładnie śledził każdą łzę. Płakała. I to przez kogo? O on idiota skończony.
- Ale skoro Lilka tak jest lepsza ode mnie to warto było powiedzieć 'Sory Mała ale mam lepszy towar'. W sumie po co? Jestem tylko rozchwiana emocjonalnie. A ty pokazałeś jakim skurwysynem w rzeczywistości jesteś – rzuciła oskarżycielsko. Wytrzeszczył oczy zaskoczony.
- I to moja wina?! - rzucił zdegustowany.
- Moja. Bo nie umiałam ci tego powiedzieć – warknęła – Więc powodzenia – odwróciła się i wyszła. Osłupiały wpatrywał się w drzwi, gdzie dosłownie sekundę temu stała. O nie, tak to nie będzie. Ruszył na korytarz. Do Tomka na pewno nie poszła. Inaczej jej ojciec już dawno dyszałby mu w kark. Co on u licha najlepszego zrobił?! Czy to nie miało wyglądać zupełnie inaczej? Czy to nie miało być inaczej?! Wypadł przez hol na ulicę i zaskoczony spojrzał na nią. Stała kilkanaście metrów od schodów rozmawiając z Michałem Kaplińskim. Uniosła rękę by go uderzyć ale pewnie ją złapał i przycisnął do siebie.
                                ~*~
Dzisiaj miała chyba międzynarodowy dzień odgrywania się na każdym mężczyźnie, który ją skrzywdził. Czuła się upokorzoną. A teraz słuchała Michała w skupieniu. Pogrążyła się w tym co ją bolało.
- Wiem, że byłem idiotą. Skończonym skurwysynem ale do jasnej cholery kocham cie i nie potrafię kogoś innego postawić obok siebie – rzucił. Poderwała się.
- Michał... Czy ty oszalałeś?! Bez słowa zgarnąłeś... Wy wszyscy jesteście siebie warci – podniosła rękę. Zaskoczona poczuła jego delikatny dotyk.
- Należy mi się. Ale na Boga daj mi drugą szansę a uczynię cię najszczęśliwszą jak na to zasługujesz – przycisnął ją do siebie. Próbowała się wyrwać ale napiął mięśnie. Nie może pozwolić jej odejść. Wiedział, że popełnił błąd. Poczuł jak rozluźnia się. Zadrżała czując się jak ogarnia ją spokój. Popełniła wiele błędów. I czy byłaby równie spokojna z nim jak teraz jest z Michałem? Sama nie wiedziała. Westchnęła cicho.
- Zabiorę cię stąd – szepnął. Odsunęła się od niego.
- Jak najdalej – mruknęła. Uśmiechnął się szeroko ocierając jej łzy. Czuł się odurzony euforią, która go nawiedziła. Bo udało mu się. 
                                ~*~
Siedział na schodach i palił papierosa za papierosem. Patrzył na nich i ogarniała go furia. Za to co się właśnie stało. Jakim pieprzonym prawem?! Co zrobił źle? Gdzie się pomylił. Albo czego chciał? Sam nie wiedział. Po prostu zrozumiał właśnie, że stracił jedyną i najważniejszą kobietę dla siebie. Chciał ją przecież tylko otrzeźwić, żeby zrozumiała co czuje. A ona?! Nazwała go skurwysynem i zniknęła. I już nie wróci. Nie będzie w stanie przed nią teraz stanąć. Jest skończonym idiotą! Czemu to tak ma być? Czemu go los tak pokarał?! Czemu akurat jemu?! Oparł głowę na rękach czując jak cały drży.
                                ~*~
Zajęła miejsce naprzeciw Michała, który zajął się przygotowaniem śniadania. Czekał ją ciężki rok. Wiedziała o tym. Od kilku tygodni mieszka w Warszawie razem z Kaplińskim. Brunet uniósł brew patrząc na nią. Ma planach ją uszczęśliwić. Ma w planach sprawiać, żeby niczego nigdy jej nie brakowało. Kochał ją. Był skończonym idiotą.
- Powinnaś...
- Michał – mruknęła podnosząc wzrok. Zajął miejsce obok i objął ją ramieniem.
- Ale ja tylko uważam, że twoi rodzice też mają racje – spojrzał na nią. Wtuliła się w niego.
- Nie chce na niego patrzeć – rzuciła zaciskając palce na jego koszulce. Pogładził ją po włosach. Zabrał ją ze Śląska bo czuła się dosyć źle. W sumie to jej się nie dziwił.
- Aale...
- Misiek proszę – podniosła wzrok z niemym błaganiem. Cmoknął jej czoło. Nie będzie na nią naciskał. Chociaż decyzja, którą podjęła była dla niego komiczna i zła. 

--------------------------------------
Wiem, że skopałam. Ale przyznaję sie, że podoba mi sie takie zakończenie
Czeka nas jeszcze jeden rozdział.
Czy coś sie zmieni? Nic ale jest to małe uzupełnienie ;) 
Przepraszam 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 36. '... dawno jej nie widziałem...'

 Wychodziła z domu zmierzając w kierunku przystanku. Od tygodnia jest pilną studentką. Nie wiedziała czy chciała tego. Czy chciała tej zmiany. Ale z drugiej strony to zajmowało jej cały czas. Cały wolny czas poświęcała uczelni. I poznawaniu Katowic z zupełnie innej strony. Bo to co zobaczyła z Wojtkiem było inne. Zniknęła w busie i zerknęła na zegarek. Nie gubi się. Ma dla siebie wiele czasu. Zerknęła na miasto. Właśnie złapała się na tym, że jej kontakty z Wojtkiem zostały okrojone. Minix nie jest już najważniejszą częścią jej dnia. Lepiej, nie ma dla niego czasu. Nie wie skąd się to wzięło. W którym miejscu się rozminęli. Zdała sobie sprawę, że nie wie nawet co u niego. Trzy tygodnie bez kontaktu z nim. Sama nie wiedziała co ma zrobić. Wysiadła powoli poprawiając słuchawki. Złapała za komórkę. 
                                 ~*~
Uniósł wzrok zerkając na telefon, który oznajmił o nowej wiadomości. Złapał za komórkę, ale odłożył ją na powrót. Teraz sobie o nim przypomniała? Po tym czasie? Prychnął i podniósł się. Jakiś niewidzialny ludzik w jego wnętrzu skacze z euforii, ale co sam czuł? Sam nie wiedział. Tęsknił za nią. W końcu zajmowała prawie cały jego czas. Ale nie wiedział czemu się odcięła. Zerknął na komórkę. I to jej podejście. Jakby nic się nie stało. Zadrżał ze złości. Co się z nim stało? 
                                 ~*~
Zastukała długopisem w zeszyt czekając na ciekawą informację od wykładowcy. Zacisnęła zęby walcząc z przemożną ochotą zerknięcia na telefon. Coś ścisnęło ją w środku. Bo ją ignorował? Nie, bo nie odpisał. I nie wiedziała co ma zrobić. Westchnęła cicho i poczuła na sobie badawcze spojrzenie. Uniosła wzrok. Jakieś dwie dziewczyny zerkały na nią z zaskoczeniem i lekką mściwością. Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała o co im chodzi. Ale miała własne problemy. Czuła się dziwnie rozlazła. I nie miała na nic ochoty. Poczuła jak robi jej się gorąco czując jak komórka zadrżała w jej kieszeni. Złapała za nią i zerknęła na wiadomość. Westchnęła. Kolejny raz operator proponuje jej wygranie jakiegoś mercedesa albo BMW. Jęknęła w duszy. Wolałaby gdyby operator zaproponował jej sprawdzenie co z Minixem. Nie bała się, była przerażona. Bo nie dawał znaku życia. I czuła się dziwnie samotna. Zagryzła wargę. 
                                 ~*~
Ile mógł ją ignorować? Nauczył się robić to długo. Przywykł do jej braku w jego życiu. A teraz? Widział ją przed uniwersytetem w Katowicach i czuł jak ssie go w żołądku z niepokoju. Wyglądała okropnie. Dziwnie blada i nieobecna. Odpowiadała swojej towarzyszce półgębkiem. Bardziej zainteresowana była swoimi butami.
- A wy dalej macie kryzys? - Rahim zerknął na niego.
- Co? - odwrócił się powoli do niego.
- No bo w sumie dawno jej nie widziałem – wyjaśnił zerkając na brata. Zostawili właśnie uniwersytet za sobą i zniknęli za rogiem.
- Ja też. Spoko idzie przywyknąć – mruknął obracając nerwowo telefon w dłoni. Po chwili odłożył go na miejsce. Sebastian przyjrzał się bratu z zaciekawieniem. Ten jednak nie reagował. Wpatrywał się w martwy punkt za oknem.
- Tęsknisz?
- Hmm... - ten dziwny mruk w z ust brata zaskoczył go. Coś mu było. Ale sam nie wiedział jak ma to rozegrać. Zatrzymali samochód przed studiem. Wojtek szeroko uśmiechnął się do Lilki. Dziewczyna wyszła po nich. Otoczyła jego szyję ramionami przytulając się do niego.
- Wyglądasz okropnie – mruknęła zerkając w jego oczy. Sebastian przyglądał się im osłupiały. Co to ma wszystko znaczyć? Powoli, obserwując Wojtka wysiadł. Na widok siostry Grafita uśmiechał się szeroko. Podrapał się po karku.
- Rahim – blondynka szczerze była ucieszona na jego widok.
- Świetnie wyglądasz – odparł. Rozpromieniła się na te słowa.
- Dzięki – odwróciła się w kierunku drzwi. Weszli po schodach. Sebastian w spokoju i ze znanym sobie dystansem patrzył na swojego brata i dziewczynę. Coś mu tu dziwnie nie grało. A on nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział co mu nie grało i co ma o tym myśleć. 
                                 ~*~
Martyna westchnęła zerkając w okno. Odwróciła wzrok do komórki, która rozdzwoniła się. Zerknęła na wyświetlacz
- Rah? - mruknęła
- Cześć. Masz może chwilę – Salbert zerknął za okno. Spojrzał na ulicę z okna w studiu. Minix palił papierosa w towarzystwie Grafita. Lilka zostawiła ich samych.
- Zależy na co – mruknęła
- Mam chwilę wolnego a chciałbym pogadać – oznajmił cicho. Czuł dziwny niepokój w jej głosie. Dziewczyna westchnęła.
- To mów – rzuciła. Poddała się zupełnie.
- Podjadę – oznajmił. Spojrzała na telefon i odłożyła go na półkę. Podniosła się powoli. Była taka otępiała i nie wiedziała co ma zrobić. Zgubiła się. I to bardzo. Nie wiedziała co ma zrobić. Złapała za bluzę i wyszła. Amelia wychyliła głowę. Znowu zaczęła się martwić o Martynę. Dziewczyna znów była zamknięta w sobie i nie wiedziała co ma o tym myśleć. Błękitnowłosa zamknęła drzwi i już jej nie było. Od rana była taka przygaszona. Może powinna z nią porozmawiać. Martyna zeszła do ulicy i zerknęła na ulicę. Ale Sebastiana nie było jeszcze. Westchnęła wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. O czym Salbert chciał z nią rozmawiać? Coś się stało? Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Cały dzień był okropny. Nie wiedziała co ma rozumieć przez to co usłyszała. Zacisnęła zęby podnosząc wzrok. Sebastian uśmiechnął się szeroko do niej. Odpowiedziała mu bladym uśmieszkiem.
- Wejdziesz? - wskazała na dom
- Nie. Zabieram cie na przejażdżkę – wyjaśnił. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Było jej obecnie wszystko jedno. Gubi się. To fakt. A może już się zgubiła? Zajęła miejsce po stronie pasażera i czuła na sobie ciekawskie spojrzenie Rahima. Zagryzła wargę.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie i Wojtku – mruknął gdy samochód ruszył. Wzruszyła ramionami
- Co chcesz wiedzieć? - prychnęła – Nie wiem co u niego. Nie widzimy się zupełnie – oznajmiła odwracając wzrok do okna. Czuła jak coś w niej się zbiera, kumuluje.
- A czemu? Kiedyś nie potrafiliście się od siebie odkleić – mruknął. Westchnęła.
- Nie wiem. Minęliśmy się gdzieś – szepnęła. Słyszał doskonale jak jej głos ścisza się. Po chwili usłyszał jak wciąga powietrze.
- Poznał kogoś prawda? - płaczliwy ton jej głos zbił go z tropu. Odwrócił wzrok na nią. Patrzyła na niego niecierpliwie i z lekką obawą. Widział jak w jej oczach zbierają się łzy.
- Nie wiem. Znaczy domyślam się, że tak ale...
- Wiedziałam. Jeszcze ta pierdolona zdzira – jęknęła pozwalając sobie na totalną rozwiązłość. Zatrzymał się zaskoczony. Martyna siedziała przed nim i ryczała jak bóbr. Co jej się stało?!
- Co? - burknął
- Jedna taka podeszła do mnie na zajęciach i wprost zapytała o niego. Fakt, że prawie jej przylałam to nic. Od tygodnia się rozstać nie mogą – jęknęła zdając sobie sprawę ze wszystkiego. Że przegrała. Że dzisiaj zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Że właśnie za późno zrozumiała swoje pogmatwane uczucia.
- Co? - palnął a ona wytarła swoje oczy. Spojrzała na niego ze złością.
- Wojtek ma dziewczynę. Spoko mi to tam... - burknęła zagryzając wargę. Zacisnął zęby. Był właśnie wciągnięty w tą dziwną grę. I nie wiedział co ma zrobić. Z jednej strony było mu żal Martyny, ale z drugiej... Sama jest sobie winna. To ona zwodziła jego brata. Nie bronił żadnej ze stron. Był bezstronny. Każde z nich miało swoje za uszami ale zupełnie nie rozumiał swojego brata. Tak dziwnie ckliwego i czy nie zakochanego? Nie wiedział co ma myśleć. Z jednej strony był wściekły. Bo lubił Martynę. Lubił ją i żal mu było jej. Za to co zrobił. Ale w końcu zrozumiała, że przegrała. Tylko czy nie jest zbyt późno?

sobota, 19 października 2013

Rozdział 35. '...rozkoszny...'

 Poderwała się zaskoczona słysząc jak telefon chodzi po stoliku. Zapomniała znowu wyłączyć wibracji przez co nowa komórka znalazła się na podłodze. Poderwała się zaskoczona. Korzystając z końca wolnego postanowiła przygotować się do nowego roku. Do rozpoczęcia roku akademickiego zostały jej dwa tygodnie. Siedzenie w biurze u ojca już ją znudziło na tyle, że większość czasu spędzała na przygotowywania się do wyjazdu do Katowic. Sprawdzała pociągi, rozkład zajęć. Teraz na małej mapie, identycznej jak mapa Mikołowa, zaznaczała ciekawe punkty, dworzec i uczelnię. Teraz ktoś intensywnie się do niej dobijał.
- Halo – mruknęła naciskając zieloną słuchawkę.
- Bim, bam, bom. Czyżby nowy telefon sprawiał, że się pogubiłaś? - uśmiechnęła się słysząc pod drugiej strony Grubsona.
- Oczywiście. Czuje się jak emeryt – wyjaśniła prostując się. Wyciągnęła nogi czując jak zdrętwiała jej lewa łydka.
- Spoko. Jako, że za jakiś czas będziesz zajęta i uczelnią i Wojtkiem to dzisiaj zabieram cie do Rybnika – wyjaśnił.
- Co? Jakim Wojtkiem?! - poderwała się
- Siostro czeka cie poważna rozmowa z wujkiem Tomkiem – zagroził. Parsknęła śmiechem. Był najbardziej niepoprawną osobą w całym MaxFlo. I uwielbiała go absolutnie. To z nim spędziła godziny na retrospekcji o przeszłości. To przecież jemu powiedziała wszystko o swojej matce. Nawet Wojtek nie wie tego co wie Tomek.
- Uhm... Przeraziłam się na serio – odparła. Parsknął śmiechem.
- Dobra. To zbieraj się. Za godzinę będę po ciebie – wyjaśnił i rozłączył się. Zaskoczona spojrzała na telefon. Że co? A co na to tata? Zresztą czym się przejmowała? Niczym. Jest odpowiedzialna za siebie. Póki co. Powoli podniosła się. 
                                 ~*~
Wywróciła oczami słysząc jak po raz kolejny Gruby stara się coś jej wmówić. Zacisnęła palce i spojrzała na niego.
- Przestań. To nie tak – syknęła
- A jak? Bo ja jestem diabelnie ciekawy jak to wygląda między wami – odparł
- Ale co? Przyjaźnimy się – odparła.
- Przez łóżko? - na te słowa zaskoczona wytrzeszczyła oczy. Ryknął śmiechem widząc jej minę. Ale skąd on może o tym wiedzieć? Potrząsnęła głową.
- Stop, stop. To już zbacza z tematu – uniosła ręce patrząc na niego.
- Skąd. A i nie drzyj się. Ani Minix ani nikt inny nie powiedział mi. Raczej się domyśliłem się – odparł. Uniosła brew zaskoczona. Jakim niby cudem? Przecież zachowywali się... No dobra czasami pozwalali sobie na chwilę zapomnienia. Ale tylko czasami. Bardziej zachowywali się jak przyjaciele.
- Od kiedy ty taki spostrzegawczy?
- Ej jestem trochę starszy. I bagatela też zakochany więc łatwiej mi takich dostrzec – oznajmił spokojnie. Zerknęła na niego z rozbawieniem. To jak się zachowywał. Odwróciła wzrok patrząc na ulicę. Same hałdy. Westchnęła. Nie gubi się. Skąd. Bardziej stara teraz odpocząć od wszystkiego. A ten wyjazd? Po co?
- Po co ja właściwie z tobą jadę? - na to pytanie ryknął śmiechem.
- Szybko się zapytałaś. Grilla urządzam – wyjaśnił. Parsknęła śmiechem. Wjechali właśnie do miasta. Pokiwała głową. Wszyscy cieszyli się z ostatnich słonecznych dni. Ją też czeka teraz przestawka. Zimy w ogóle nie są tu cieplejsze. Wjechali do miasta. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że kwestia czystości w miastach na Śląsku jest na wysokim poziomie. Było tu czysto i co najważniejsze spokojnie. Każdy dbał o najmniejszy skrawek zieleni w mieście. Rozglądała się z zaskoczeniem. Zatrzymali się na światłach.
- Tam najczęściej urywaliśmy się z lekcji. Kiedyś był tu salon gier – odparł wskazując na kino. Uśmiechnęła się szeroko.
- A więc też uciekałeś?
- Oczywiście. Każdy to przerabiał – wyjaśnił wzruszając ramionami. Zaśmiał się cicho. Ruszyli. Skręcił w kierunku blokowisk. Większość zabudowań na Śląsku to właśnie bloki. Wielki obraz komunizmu. Jak w jednym miejscu spakować wszystkich pracowników jednego zakładu. Uśmiechnęła się szeroko. Zatrzymali się wśród innych aut.
- Tylko uważaj na moją mamę. Uważa, że jesteśmy niedożywieni – wyjaśnił wysiadając. Parsknęła śmiechem idąc w jego ślady. Wciągnęła w płuca powietrze przeciągając się. Oczywiście, że zastanawiała się jak zareagują na nią.
                                 ~*~
Wieczór otulił wszystko. Czuła jak bolą ją wszystkie mięśnie. W sumie spędzili naprawdę aktywny dzień. Po małym obiedzie z jego rodzicami i dziewczyną oznajmili, że idą w miasto. I tak się zaczęło. Gruby po pół godzinie oznajmił, że jest zbędny. Paulina okazała się niesamowicie zabawna. I miała identyczne jak pozostali poczucie humoru. Takie ciężkie i niepoprawne. Szły przez miasto i najnormalniej w świecie paplały. O wszystkim. Okazała się zabójcza. Skierowali się w kierunku orlika. Tam natknęli się na pozostałych.
- Maaartyna!! - Metrowy pojawił się nie wiadomo skąd. Na jego widok szeroko uśmiechnęła się. Po kilku chwilach tonęła w jego uścisku.
- Baaartek zadusisz mnie! - jęknęła. Zaśmiał się. Siedziała na trybunach z Paulina i Karoliną, które najczęściej zachwycały się jej kolorem włosów.
- Ale nie porwałabym się na to – wyjaśniła Karola unosząc pod słońce pukiel włosów
- Czuję się jak eksponat – burknęła Martyna. Parsknęły śmiechem.
- Przywykłyśmy do swojego towarzystwa a ty? No cóż świeże mięso na dzielnicy – odparła Paulina. Martyna roześmiała się w głos.
- Dziękuję za dosadność – wyjaśniła. Teraz siedzieli na ogromnym grillu przy którym skupiła się połowa dzielnicy. Przypominało to raczej wielki uliczny festiwal. Kanapy, muzyka, chorda dzieci i ludzi a także kilka telewizorów przy których skupili się gracze. Martyna właśnie ucinała sobie krótką pogawędkę z Buniem gdy pojawił się Skorup. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła. Zajął miejsce obok nich. Bu podniósł się i nagle zniknął. Martyna zajęła się rozmową z Pauliną. Która wpakowała się bez zastanowienia się między nich. Przypominało to wielką rodzinną imprezę.
- Robimy małą partię w Fife? - Tomek wyciągnął do niej rękę. Martyna uniosła wzrok i chwilę później wyginała się na dmuchanym fotelu w akompaniamencie krzyków zebranych.
- Stary dostajesz od laski po tyłku – Bu zajął miejsce obok nich. Parsknęła śmiechem. Przez cały dzień nie miała chwili dla siebie. Nie miała chwili by zadzwonić. Tata tylko życzył jej miłej zabawy. A Wojtek? Nim się nie przejmowała o dziwo. Tu oderwała się na chwilę. Powoli podniosła się oddając pada do następnej osoby. Z Paulina postanowiła przejść się po całym placu boju. Była po prostu ciekawa.
- Te dziary poznam wszędzie – usłyszały. Odwróciła się i szeroki uśmiech wkroczył na jej twarz. Sebastian z zaskoczeniem stał przy jednym ze stołów.
- Kwiatkowski – ucieszyła się na jego widok. Tak bardzo się rozkręciła, że zapomniała o brunecie. Teraz zatonęła w jego uścisku.
- To wy się znacie?
- Do Ekonoma na Marcowej chodziłam – rzuciła do oszołomionej Pauliny. Ta roześmiała się w głos.
- To przez rok uczyłaś się w towarzystwie młodego Iwanicy – wyjaśniła – To mój szwagier – dodała a Martyna roześmiała się. Już wiedziała czemu się tak doskonale czuli w swoim towarzystwie. Jeśli był taki sam jak Gruby to wszystko rozumiała.
- Ciekawych rzeczy się dowiaduje – odparła. Brunet zaśmiał się i po chwili siedział z Martyną na ogromnej kanapie i po prostu paplał. Jak największa plotkara. Czuła się inaczej. Tu nie skupiała się na otoczeniu. Bardziej na samej sobie. I na tym, jak świetnie się tu bawi. Tu zapomniała o wszystkim. Bo nawet obecne problemie z Wojtkiem. Bo powoli się jej to wymyka spod kontroli. 
                                 ~*~
Najwspanialszym mężczyzną którego poznała był najmłodszy pan w rodzinie Marcina. Teraz siedział na rękach Martyny i bawił się jej komórką. Wielkie orzechowe oczy wpatrywały się w błękitnowłosą. Nie przejmowała się nawet tym, że jest wybabrana przez niego farbą. Był po prostu rozkoszny i nie mogła się od niego odkleić.
- Wyglądacie kontrastowo – Gruby zerknął na nią. Podniosła wzrok.
- Czemu?
- Chociażby przez twoje ręce – wyjaśnił. Parsknęła śmiechem. Na jej tatuażach Igor porobił inne smugi, które zapełniły brakujące luki. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Mógł jej nawet włosy farbą zababrać, ale ona i tak miała to gdzieś. Absolutnie zakochała się w tej pyzatej buzi, która rozkosznie się do niej uśmiechała. 

czwartek, 19 września 2013

Rozdział 34. '...nie musisz...'

 Wysiadła z busa łapiąc za swoją torbę. Oczywiście, że nie gadała z Wojtkiem. Bała się. Że i jej zacznie zależeć. Że znowu się rozczaruje. Swoich uczuć broniła zaciekle. Za mało się napłakała? Za mało się nacierpiała? Pokręciła głową. Ruszyła do samochodu ignorując pozostałych. Rzuciła im krótkie 'cześć' i już jej nie było. Zajęła miejsce obok ojca. Zerknął na nią z zaciekawieniem.
- Co? - burknęła. Miała wisielczy humor. Oczywiście, że jest zła. Bo ciągle w głowie kołotało jej się jedno zdanie.
- Co ci? - zapuścił silnik
- Nic. Zła jestem. Nie, nie chce mi się o tym mówić – wyjaśniła. Zaskoczony pokręcił głową. Ściągnęła brwi czytając wiadomość. No tak, bo to ona jest zła. Bo to ona jest niewdzięczna. Zacisnęła zęby.
- Zatrzymaj się – poprosiła naglę – Chcę się przejść – dodała patrząc na ojca. Mężczyzna zaskoczony zjechał na pobocze. Skupił wzrok na niej. Siedziała szykując się do wyjścia. Z torebki wyciągnęła słuchawki. Tomek wpatrywał się w nią. Była wściekła a nie wiedział o co. Może w końcu powinien wziąć Wojtka na rozmowę? Skoro spotyka się z jego córką, to on jako ojciec musi mu powiedzieć wiele rzeczy. Wyjaśnić trochę i zażądać wyjaśnień.
- Co się...
- Nic, tato. Nie chcę mi się o tym gadać – burknęła wysiadając. Zerknął na nią. Nałożyła słuchawki, wsunęła ręce do kieszeni i ruszyła w dół. Specjalnie wybrała dłuższą drogę. Musi się zastanowić czy to ma sens. W końcu nic do niego nie czuje. A to, że z nim wdrążyła się w miasto to druga sprawa. A to, że z nim spędzała każdą chwilę to mało ważne. Bo co czuła przy nim? Ekscytację, spokój i bezpieczeństwo. Ale gdzie tu jakieś wyższe uczucie? Mocny bit w uszach powodował, że miała ochotę coś rozwalić. Bo nie mogła określić co czuła. Lubiła go to był fakt. Ale jakby czuła się gdyby zniknął? Czy dałaby sobie radę? Nie wiedziała co ma z tym zrobić. Zagryzła wargę. Ma dużo czasu, żeby się namyślić. W końcu do domu droga jest długa a jej się nie spieszy. I spieszyć nie będzie. Bo sobie za wiele pozwoliła. Wymknęło jej się coś spod kontroli. 
                                  ~*~
Warknął czytając wiadomość od niej. To było szczeniackie. Zamiast ją posadzić przed sobą woleli wymieniać się krótkimi wiadomościami. Pełnymi wzajemnych oskarżeń i żalu. Cisnął telefon na stolik i wstał. Wrócił do domu kilka chwil temu ale nie zanosiło się żeby poszedł spać. Wściekł się. Nie na siebie. Na nią. Bo potraktowała go jak dodatek. Gdy powiedział jej prawdę, ona wściekła się. I co mu powiedziała? Że coś sobie obiecali. Bo przy niej odlatywał zupełnie. Jednak musiał się zastanowić czy jest sens. Czy ma jakieś perspektywy siedząc w tym? Czy będzie mieć pewność, że oprócz niego nie ma kogoś jeszcze? Wolny związek to niby związek. Ale nie taki do którego przywykł. Nie taki który wpajano mu w głowę. Wie doskonale, że nie może jej sobie odpuścić. Za bardzo pozwalała mu puścić wodze. Za wiele razy z nią się wyszalał. Tylko ona była w stanie złapać go za rękę i zrobić rzecz absolutnie szaloną. Westchnął cicho. A gdyby się tak odciąć od niej. Żeby zobaczyć czy ona zatęskni? Nie, to zbyt skurwysyńskie. Nie traktuje jej jak zabawkę. 
                                  ~*~
Zaklęła siarczyście czując jak rośnie w jej wściekłość. Bo co on sobie wyobraża? Nie jest jego własnością. I póki co to nie będzie. Odgarnęła włosy do tyłu wpatrując w telefon. Poczuła jak napływają do jej oczu, łzy. Nie ma prawa tak o niej mówić. Nie ma prawa określać to jako związek. 
                                  ~*~
Siedział w ponurym nastroju w pokoju. Od rana oznajmiał każdemu, że nie ma ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Ale oczywiście? Oni jakby się uparli. Coś każdy od niego chciał. I praktycznie mu się drzwi od pokoju nie zamykały. Czuł rosnącą na nich irytację.
- Jeśli coś zamierzasz mi pokazać to wyjdź – rzucił wpatrując się w okno. Usłyszał tylko strzęk zawiasów. Musi coś z nimi zrobić.
- Minix, Minix... JA porozmawiać chciałam – usłyszał za sobą Trine. Odwrócił wzrok powoli. Jolka zajęła miejsce na fotelu.
- O czym?
- O waszej dziecięcej zabawie. Ona również idzie zaparte. Jest wściekła jakby coś jej nie wyszło – oznajmiła powoli. Trine nigdy jakoś nie siliła się na delikatność. I czasami nie rozumiała ludzi. Odwrócił się i spojrzał na nią.
- O czym ty mówisz?
- Martyna jest jak osa. Siedzi z Tomkiem u niego i coś tam razem robią. Ale częściej z jej ust pada sowite przekleństwo niż jakieś sensowne zdanie – wyjaśniła – Tomek mi tylko powiedział, że to ma związek z tobą – dodała.
- A to ja jestem zły? - burknął.
- Zaraz ci przyłożę – warknęła – Nie powiedział tego. Ale chcę wiedzieć o co chodzi. Bo przed tym Toruniem nie mogłeś się od niej odkleić – zacisnęła palce. Westchnął nakrywając twarz, dłońmi. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Bo jej powiedziałem, że jestem o nią zazdrosny. A ona oznajmiła, że mieliśmy się nie spoufalać – warknął. Trine zerknęła na niego zaskoczona. Co to było? O co tu chodziło?
- A nie mogłeś jej powiedzieć, że jest ważna. Nie, że liczysz na coś a że po prostu ją kurewsko mocno lubisz. I jak ma gdzieś zniknąć to cie trafia szlag – rzuciła.
- Wy to wszystko dosadnie mówicie zamiast coś poowijać. A Martyna no cóż. Nie jest tak pokorna jak chcemy – dodała. Pokazał jej język. Wywróciła oczami. Dzieciak, no dzieciak po prostu. Przetarł twarz rękoma i zerknął na Trine. Ta mała cholera miała rację. Bo Martyna nie była potulna. Chciała mieć wszystko pod siebie. Nie musiała dostrzegać rzeczywistości. Musiała tylko mieć to co chciała. Tak jak jego. Czy czuł się jak rzecz? Nie, czuł się doskonale. Bo Trine może i mówiła od rzeczy ale z sensem. Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Wiszę ci dobrą flaszkę – oznajmił nagle.
- O nie, nie... Ja z tobą nie piję
- Nie musisz – wyszczerzył się do niej. Parsknęła śmiechem. Wyszła.
                                  ~*~
Zaskoczona poczuła jego niecierpliwe dłonie zsuwają z niej koszulkę. Westchnęła zaciskając palce na jego włosach. Runęli na kanapę. Znowu straciła nad tym kontrolę. Jego obecność pobudzała ją. Jęknęła gdy nie robił sobie nic z tego, że ona coś czuje. Bezczelnie torował sobie drogę do jej spodni. Ale nie zostawała mu dłużna. Słodki ból wypłynął z ramienia, gdy zacisnął zęby na jej skórze. Miała z nim tylko porozmawiać. Tylko! A właśnie oddaje mu się chwili tak jak uwielbia. Jęknęła oplatając jego biodra swoimi nogami. Przyciągnęła go bardziej do siebie. Zacisnął palce w jej włosach odciągając jej głowę. Smukłe palce znaczyły jego plecy powoli i dosadnie. Uległa mu. Znowu!! 
                                  ~*~
Wyciągnął się wygodniej i zerknął na nią. Leżała obok z dudniącym sercem pukając jego mostek palcem.
- Sama nie wiem czemu tu przyszłam – mruknęła
- Bo masz do mnie słabość – odwrócił wzrok. Parsknęła śmiechem.
- A do tego musisz zrozumieć, że jestem zazdrosny. Bo jak się gdzieś pojawiamy razem to jesteś ze mną. O! - pocałował ją. Roześmiała się w głos czując jak ją obejmuje. Oderwał się od niej z niechęciom.
- A to tu cie bolało?
- A myślałaś że co? - uniósł brew. Czuł jak coś go w środku kopie. Musiał dalej się chować z tym co czuje. 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 33. '...tylko jeden,jedyny raz...'

 Odskoczyła od niego na bezpieczną odległość. Spojrzał na nią z wyrzutem. Uśmiechnęła się szeroko i poczuła jak obejmuje ją w pasie.
- Teraz może ja powinienem cie pogryźć? - mruknął całując jej polik. Zaśmiała się.
- A czemu?
- Czemu? - był szczerze zaskoczony. Spojrzał na nią i poczuł jak robi mu się gorąco. Błękitnowłosa właśnie sprzedała mu najbardziej niewinny uśmiech jaki mogła z siebie wykrzesać. Roześmiała się i odsunęła od niego.
- O co ty w ogóle robisz tyle szumu? - rozłożyła bezradnie ręce. Ruszyli w kierunku samochodu. Martyna wróciła kilka dni temu z tygodnia poślubnego z Ojcem i Amelią. A teraz siedziała z Wojtkiem, który zaczął marudzić jej nad uchem.
- O co? O zszargany przez ciebie mój wizerunek sceniczny – rzucił a ona roześmiała się w głos.
- Wojtek, twój wygląd sceniczny nie ma nic do mnie
- Ale do twoich zębów – na te słowa zatrzymała się zaskoczona. Odwróciła się do niego gwałtownie. Wciągnął w płuca dym z papierosów i uśmiechnął się szeroko. Uniosła brew z zaskoczeniem. Minix wypuścił dym z płuc i ruszył za nią. Wpatrywała się w czubki swoich butów czując jak te pety strasznie śmierdzą. Zagryzła wargę. Powinna założyć mu embargo na papierosy! I zrobi to... 
                                               ~*~
Poderwała się zaskoczona patrząc na Sebastiana. Brunet zamrugał powiekami rzucając jej proszące spojrzenie.
- No cie chyba pogrzało na tym urlopie – oznajmiła. Rahim wywrócił oczami. Błękitnowłosa podniosła się.
- Ale nie kumam. Skoro i tak tam jedziesz to...
- Żadnego grania! - wysyczała. Roześmiał się w głos widząc jej minęła. Wyglądała jak naburmuszony chomik. Wyprostowała się. Uparł się na to jakby to było nie wiadomo jak ważne. Zresztą dla niej to była tylko zabawa. Ale on oczywiście nie mógł sobie tego wbić do swojej głowy.
- Przestań już. Do Warszawy byłaś gotowa żeby załadować się w pociąg i pojechać. A jak masz plan pod nosem to nie – odparł.
- Pod nosem?! W Toruniu to pod nosem?!
- Prawie
- Robi wielką różnicę
- Martyna proszę cię no! Tylko jeden, jedyny raz. I dam ci spokój. A uwierz, że ja potrafie być upierdliwy jak mucha – klasnął w ręce. Pokręciła głową.
- Nie. I Salbert spuść z tonu bo ci przyłożę – mruknęła. Zaśmiał się cicho kiwając głową. Bić to ona może jego brata. A jemu ulegnie i się zgodzi. On o tym wie. W przeciwnym razie ją zamęczy.
- Zobaczysz – mruknął gdy wychodziła. Siedziała kolejny dzień w wytwórni w towarzystwie wszystkich, którzy dzisiaj ją wybitnie drażnili. 
                                               ~*~
Wojtek po raz kolejny ryknął śmiechem słysząc jak Martyna odmawia na cały bus a Sebastian nie daje za wygraną. Błękitnowłosa była co raz bardziej poirytowana. Zerknęła ze złością na swojego towarzysza podróży który ślinił się w poduszkę tłumiąc kolejny rechot. Czując na sobie mściwe spojrzenie Martyny odwrócił wzrok.
- Co?
- Weź go albo będziesz bez brata – syknęła.
- Nie słuchaj go – rzucił. Wywróciła oczami zerkając na niego. Szeroki uśmiech ozdobił jego twarz. Cmoknęła jego polik i oparła głowę na jego ramieniu. Poczuła nagle jak samochód zatrzymuje się.
- Jak to mogło być , że Fokus i Rah ze sobą tyle lat – burknął a po busie przeszedł śmiech. Martyna zaciekawiona uniosła wzrok. Do busa wkroczył mężczyzna. Na oko wyższy od nich co najmniej o głowę. Nie spał albo cały czas tak wyglądał.
- Znowu Minix śpiewa? - jego niski głos sprawił, że Martyna była zaintrygowana. Brzmiało to dosyć dziwnie.
- A oczywiście – Sebastian odwrócił wzrok do nich. Martyna wróciła do jakiejś gazety nie zwracając uwagi na witających się facetów. A po co ona im potrzebna?
- A cóż to za urocze stworzenie? - zatrzymał się nad nimi. Uniosła wzrok i natknęła się na jego spojrzenie.
- Jestem człowiekiem. Stworzenie to ty masz w głowie – mruknęła. Nikt nie kazał jej być przecież dla niego miłym. Uśmiechnął się szeroko.
- Właśnie widzę. Fokus – odparł.
- Miło. Martyna – rzuciła ignorując jego wyciągniętą dłoń. Minix pokręcił głową. 
                                               ~*~
Poczuła jak zagruchotały jej kości. Po kilku godzinach jazdy marzyła tylko o prysznicu i spaniu. Wojtek w tej pozycji nie jest zbyt wygodną podpórką do spania. Poczuła się zmęczona.
- O masz ci los – Wojtek złapał ją za rękę – Ktoś tu potrzebuje resetu – rzucił widząc jak przeciera zaspane powieki. Uśmiechnęła się.
- Zaklepuje łazienkę pierwsza – oznajmiła. Zaśmiał się całując jej polik. Weszli do środka. Wyprostowała się.
                                               ~*~
Poznał ją od razu, stała w towarzystwie Sebastiana i Wojtka. Poprawił okulary i w towarzystwie Fokusa ruszył do pozostałych.
- Paweł! - błękitnowłosa rzuciła się na niego. Kapliński zaparł się czując jak oplata jego szyję. Zerknęli na nich.
- Mnie również miło – odparł
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałem do pracy – rzucił. Nic się nie zmieniła. Dalej ma te samo bezczelne spojrzenie, ale z drugiej strony jakby złagodniała. Zerknął na nią z rozbawieniem. Gdy kończył witać się z pozostałymi dostrzegł ją w towarzystwie Minixa. Szatyn i ona zachowywali się... dziwnie. Jak zakochani. Do każdego z nich było to niepodobne. Byli onieśmieleni swoją osobą. A jednocześnie... Michał to idiota. Że zrezygnował na rzecz Kaśki z Martyny. Pokręcił głową. Życzył im jak najlepiej.
                                               ~*~
Wsunęła się na jego kolana. Uniósł powieki wystawiając twarz do zachodzącego słońca. Zerknął na nią z uśmiechem.
- Słucham
- To ja słucham, zazdrośniku – mruknęła. Roześmiał się w głos. Wpierała mu, że jest zazdrosny o Pawła. W rzeczywistości chodziło o jego brata. Nie o samego Pezeta. Ale Martyna wie lepiej.
- Nie jestem zazdrosny – odparł. Uniosła brew.
- O Pawła – dodał. Zaciekawiona przekrzywiła głowę.
- A o co? O Michała – parsknęła śmiechem ale widząc jego minę zamilkła. Uniosła powoli wzrok. Wpatrywał się w nią szarymi tęczówkami pełnymi powagi i wyczekiwania. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Wojtek ja cie proszę. Po pierwsze z Michałem się przyjaźnimy. A po drugiej mówiłam ci... Wolny związek tak. Zero angażowania się ani nic. Tak będzie dla nas najlepiej – dźgnęła go w mostek. Czuła, że traci kontrolę. Że to za wiele...
- Tobie to łatwo mówić – mruknął – Zresztą trudno jest sobie wmówić, że to tylko przyjaźń albo wolny związek – oznajmił. Dziewczyna wywróciła oczami. Pasuje. Nie ma siły teraz mu o tym mówić. Zsunęła się z jego kolan.
- Czasami się zastanów nim coś powiesz – odparła – Ale sam obiecałeś trzymać się tego – dodała i zniknęła w hotelu. Czuła jak pieką ją poliki. A przecież obiecała sobie, że nie zrobi nic głupiego. Że nie pozwoli. Dała mu przecież jasno do zrozumienia, że nic ich wyższego łączyć . A on... 

niedziela, 7 lipca 2013

32. '...Nie chce z tobą być...'

Zerknęła na niego zamglonymi oczami. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek czując jak wali jego serce. Boleśnie uderzało w żebra. To co stało się dosłownie przed chwilą... Spojrzał na nią. Zabiła go, bez skrupułów. Czuł jej palce, które boleśnie wbijały się w jego ramiona. Czuł miękkość jej skóry i to uczucie, które sprawiało, że miał ochotę skakać. Wysoko, co raz wyżej. Bezczelna bajka o której kilka dni temu mógł pomarzyć. A teraz? Leżała obok, naga, oddychając głęboko. I co ma zrobić? Jak się zachować?
- I kto tu jest zboczony? - jej cichy mruk ściągnął go na ziemię. Martyna przypatrywała mu się z niewinnym uśmiechem. Poczuł jak palcem muska jego kark. Zadrżał.
- Na pewno nie ja – poczuł jak zaschło mu w gardle. Zaśmiała się cicho i uniosła trochę głowę, całując. Wsunął palce w jej włosy przyciągając ją do siebie. Poczuł jak wszystko wraca, włącznie z siłą która się w nim zbierała. Zamruczała cicho.
                                        ~*~ 
Uniósł powieki słysząc pukanie. Przetarł oczy, a nawoływanie z korytarza ucichło. Poczuł jak błękitnowłosa wtula się w niego mocniej. Co to miało być?! Zerknął na nią. Czuł jak miejsca, w których jej paznokcie znaczyły swoją obecność, zaczynają lekko boleć. Odgarnął włosy z jej twarzy i poczuł jak zaciska palce na jego brzuchu. Zassał głośno powietrze w płuca.
- Która godzina? - usłyszał jej ciche pytanie. Zesztywniał. Nie spała. Obudziła się?
- Wcześnie – odparł. Parsknęła śmiechem i podniosła głowę. Zerknął na nią z uśmiechem. Cmoknęła jego wargi. Zamruczał zadowolony.
- Jak wcześnie?
- Żeby jeszcze nie schodzić na dół – oznajmił. Zaśmiała się siadając. Poczuła delikatny ból promieniujący z jej podbrzusza. Zignorowała go oplotła jego szyję, rękoma. Nie mogła uwierzyć. Wczoraj, dzisiaj był słodki, delikatny uroczy i należał tylko do niej. Tak jak mimo wszystko chciała. Podświadomie tylko jego chciała. Nie może i na całe życie. Ale przy nim wszystko inne nie miało znaczenia. Bo był zabawny i na swój sposób opiekuńczy. Przy nim zapominała o tym co przeszła. O Wiktorze, Zuzi i matce. Nie liczyło się nic więcej prócz niego. Przesunął wzrokiem po jej twarzy. Był pieprzonym szczęściarzem. Czemu na niego zwróciła uwagę? Czemu to z nim spędzała najwięcej czasu?
- Mogę o coś zapytać? - zerknął na nią. Uniosła brew. Przypatrywała się w te szare tęczówki. Usiadła oplatając się kołdrą. Westchnął.
- No wal – zaczęła się bać? Oczywiście, bała się tych pytań które pojawią się później. Które teraz miały się pojawić.
- Co dalej? - zawisło to między nimi jak mgła. Błękitnowłosa zamilkła wpatrując się najpierw w niego, a po chwili w swoje paznokcie. Nie naciskał. Chciał by odpowiedziała mu. Chciał by powiedziała co ona o tym myśli. By określiła się. Bo mimo wszystko też miał jakieś uczucia. Nie wie nawet co zrobi. Bo nie wie co ona może odpowiedzieć. Nie wie co może paść z jej ust. Miała niebanalne podejście do życia i niebanalne teksty. Mówiła co myślała i nie bała się odpowiedzialności za słowa. Zagryzła wargę czując rosnącą panikę. Bo to co powie...
- Nie wiem... - szepnęła – Nie chce z tobą być – rzuciła podnosząc głowę. Uniósł brew a po chwili zrozumiał ten sens. Zrozumiał o czym mówiła. Otarł twarz i podniósł się czując jak zbiera mu się na płacz. Autentycznie, nic nie zabolało go tak jak jej słowa. Nigdy.
- Nie zrozum mnie źle – rzuciła nagle widząc jego rezygnację – Ale ja nie chce. Ja... - zagryzła wargę. Podniósł się zrezygnowany. Zacisnęła palce czując, że zaraz zacznie płakać. Że zaraz zrobi tu okropną scenę żalu. Nie chciała by odszedł. Nie chciała by zniknął z jej życia. Za wiele mu zawdzięczała i zbyt wiele dla niej znaczył. Ale nie potrafiła się w jakikolwiek sposób przełamać. Nie potrafiła powiedzieć przed samym sobą, że się zakochała. Odrzucała i odrzuca od siebie te myśli. Nie widzi, że jednak to już dawno przestała być jakakolwiek inna forma. Nawet nie przyjaźń. To było coś więcej. Czarował ją swoim uśmiechem. Czarował wszystkim. Spędzali ze sobą okropnie dużo czasu i ona po prostu wiedziała, że zawsze może na niego liczyć. Nawet gdy pojawił się Michał. Zagryzła wargę zrezygnowana.
- Nie chcę jeszcze wiązać się z kimkolwiek – odparła nagle – Wiesz czemu pojechałam z wami do Lwowa? - na to pytanie odwrócił się. To była zupełnie inna dziewczyna niż dzisiaj. Była zamknięta w sobie, cicha. Trzymająca się tylko swoich przyjaciół. Z nikim nie rozmawiała, do nikogo się nie uśmiechała.
- Zdradził mnie facet. Po kilku latach związku nakryłam go jak obracał moją kuzynkę. A ja głupia myślałam, że to nie tak. Oni wymyślili, żeby pojechała się rozerwać – szepnęła czując jak po jej twarzy toczą się ciężkie łzy. Spojrzał na nią i serce po prostu w nim zmiękło. Nie mógł okazać się teraz dupkiem i wyjść. Bo nic nie ruszało go bardziej niż jej łzy. Poczuła jak delikatnie obejmuje ją w pasie. Wciągnęła cicho powietrze w płuca.
- Boję się zaufać, boje się znowu sparzyć – dodała. Zacisnął zęby. Nie potrafił jej odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił powiedzieć, że on nie jest taki jak inni. Martyna była po prostu Martyną. I na każde jego słowo miała swoje.
- Aale... - zagryzł wargę. Nie wiedział co ma zrobić, powiedzieć. Poczuł jak wtula się w niego. Po co zadał to pytanie? Sam zacznie się zadręczać.
Spojrzała na niego z rozbawieniem. Przechodziła do szafy słysząc Wojtek jak wydaje z siebie gardłowy pomruk.
- Bo ja już nie wiem co jest lepsze. Jak chodzisz tu w moich koszulkach czy w bieliźnie – odparł. Roześmiała się nachylając się nad walizką. Siedział na łóżku już przebrany czekając na Martynę. Śniadanie zacznie się za pięć minut a jej się nie spieszyło z czymkolwiek.
- I zarzuć mi jeszcze raz, że to ja jestem zboczona – odparła. Roześmiał się w głos. Obserwował ją nadal. To co mu powiedziała. Rozumiał ją po części. Ale tylko po części. Wiedział, że w jego zapewnienia. Ale oznacza to, że musi jej pokazać. Musi postarać się jeszcze bardziej. Poczuł jak materac ugina się pod jej ciężarem. Nie wracała już do rozmowy z rana. Nie wiedziała co ma zrobić. Ale wie, że taki układ jest dla niej odpowiedni. W tej sytuacji czuła się najlepiej.

                                        ~*~
Olka spojrzała na Martynę, która weszła do środka w towarzystwie Wojtka. Błękitnowłosa dzisiaj wyglądała już normalnie. Nachyliła się nad stolikiem ojca. Tomek szeroko uśmiechnął się widząc jedynaczkę. Wojtek zajął miejsce obok brata. Sebastian z Olką zerknęli na niego z zaciekawieniem.
- Co? - mruknął
- Co cie ugryzło? - Rahim odstawił filiżankę.
- Nic – wzruszył ramionami.
- Chodzi o to co masz na szyi – Olka parsknęła śmiechem. Wojtek zaskoczony złapał za idealnie wypolerowany nóż. W skupieniu przesuwał odbicie po szyi. Co za wredna baba! Ugryzła go! Podniósł wzrok na Martynę, która zajęta bardziej była Amelią niż otoczeniem. Sebastian roześmiał się.
- Stary, nie spałeś u siebie. Martyny nie odstępujesz więc myślę, że to ona. Ale druga sprawa jest taka co się stało za drzwiami? No chyba się do niej nie dobierałeś – rzucił. Wojtek spojrzał na brata wymownie.
- To chyba na odwrót z tym dobieraniem – rzucił.
- No stary nie żartuj! - Sebastian zaśmiał się cicho. Nie mógł uwierzyć. Nie mógł nic. 
------------------------------
Dzień dobry. Można?
Wróciłam :D 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Informacja

Uwaga.
Epicentrum złości dzisiejszego dnia skupiło sie na moim komputerze. Fakt, że jest stary. Ale mój emeryt śmigał bez problemów. No do dzisiaj.
Siadł system operacyjny ( a raczej jakiś plik, bez którego ruszyć nie może)
Zawieszam na czas nieokreślony. Ale proszę informujcie mnie dalej bo będę na bierząco czytać.
Pozdrawiam
Diamencik ;*

poniedziałek, 11 marca 2013

31. ' ...to było takie spontaniczne...'

Spojrzał na nią. Nie spodziewał się. Wyglądała cudownie. Na pewno o wiele lepiej niż Amelia. Średniej długości sukienka w kolorze dojrzałych chabrów idealnie komponowała się z jej włosami które natapirowane, zaczesane zostały na prawą stronę, tak aby swobodnie opadały na jej ramię. Do tego te jej tatuaże. Był pod ogromnym wrażeniem. Kręciła go niesamowicie. Długie, smukłe nogi ozdobione szpilkami sprawiły że zawirowało mu w głowie. Wiedział że jest seksowna ale że aż tak?! Nie wiedział nawet co powiedzieć. Nie mógł wydusić żadnego słowa. Zeszła ze schodów podchodząc do niego. Uśmiechnął się do niej. Był pewien że o jej strój i fryzurę zadbała sama Amelia. Był tym samym pełen dla niej podziwu. Wiele razy powtarzała, że nienawidzi w macosze zamiłowania do błyskotek. Amelia chciała mieć idealne wesele. Uśmiechnęła się do niego pochłaniając pożądliwie jego sylwetkę wciśniętą w garnitur. On ich nienawidził. Jednak ten idealnie skrojony strój dodawał mu i uroku i męskości. Złapał jej dłonie.
- Pani świadek gotowa? - szepnął napawając się słodkim zapachem jej perfum. Zaśmiała się w głos i spojrzała na niego.
- Zobaczymy – wsunęła rękę pod jego ramię. Wyszli na zewnątrz. Lato w pełni. Słońce intensywnie grzało. Spojrzał na jej twarz. Bajecznie długie rzęsy podkreślone czarnym tuszem zdawały się być jeszcze większe i piękniejsze. Była wprost cudowna. Mógł się w nią wpatrywać godzinami. Ojciec panny młodej stał już przy samochodzie czekając na Martynę. Wyszli z hotelu. W swoim towarzystwie czuli się wprost wspaniale. Mężczyzna spojrzał na nich z nieukrywanym uwielbieniem. Pasowali do siebie przecież idealnie. Jego przyszły zięć miał rację. Życzył im jak najlepiej.
- Zobaczymy się w kościele – szepnął całując jej polik. Zaśmiała się cicho.
- Grzej mi ławę – oznajmiła. Spojrzała na niego. Uwielbiała jego perfumy. Delikatne ale jednak męskie. Spojrzała na jego twarz. Uśmiechnął się szeroko. Po chwili puścił jej rękę pozwalając jej wsiąść. Amelia spojrzała na nią z uśmiechem. Błękitnowłosa cmoknęła jej polik.
- Wyglądasz cudownie – oznajmiła klepiąc jej kolano. Martyna uśmiechnęła się do niej szeroko. Ona również. Mimo że siedziała. Suknia była idealnie na nią skrojona. Skromny welon lekko zakrywał jej ramiona.
- Ty też – odparła.
- Ale to nie ode mnie Wojtek nie mógł się odkleić. Szykuje się kolejne wesele – oznajmiła. Martyna zaśmiała się kręcąc głową. Amelia nie miała nawet pojęcia jak bardzo się myli. Wojtek nie miał zamiaru się z kimś wiązać na zawsze. Mówił to wiele razy. W sumie to podzielała jego pogląd. Bo jeśli ludzie się kochają nie potrzebują jakiegoś papierka. Nie potrzebowali nic poza swoją obecnością. Nic ale to absolutnie nic. Tylko siebie. Spojrzała na Amelię z uśmiechem. Blondynka pokiwała głową.
                                                                ~*~
Brunet spojrzał na nią z zaskoczeniem gdy weszła do hotelu. Spóźnił się na sam ślub ale na weselu będzie. Uśmiechnęła się do niego szeroko. Już wiedział co miał na myśli Minix mówiąc że zabija wyglądem. Miał nawet nadzieję, że jego brat w końcu się przełamie i powie jej co czuje tak naprawdę. Bo gdyby pozwolił jej odejść on sam ukręciłby mu głowę z czystym sumieniem. Podeszła do niego. Uśmiechnął się szeroko wyciągając ręce z kieszeni.
- Cześć – rzuciła całując jego polik. Nie mogła uwierzyć jak to możliwe że ona aż tak się z nimi zżyła. Musieli tylko zachowywać się wobec niej normalnie. Nie pokazywać jej palcami i nie szeptać za jej plecami.
- Cześć. Hm hm... Wyglądasz jak nie ty – odparł z uśmiechem. Parsknęła śmiechem. Rahim zaśmiał się. I zarażała śmiechem bardziej niż Minix
- Dzięki, że bez tego wyglądam źle – oznajmiła pukając jego ramię. Weszli do środka. W holu czekał na nich Wojtek. Szatyn uśmiechnął się do niej szeroko. Po chwili spojrzał na brata. Sebastian roześmiał się i odsunął od Martyny. Błękitnowłosa spojrzała na młodą parę która właśnie witała się wódką i chlebem. Po chwili spojrzała na braci z zaciekawieniem.
- O co wam chodzi? - podrapała się po karku.
- Absolutnie o nic. Idę szukać Olki – oznajmił Rahim i po chwili zniknął na schodach. Martyna spojrzała na Wojtka z uśmiechem. Po chwili weszła do sali. Jej obecni dziadkowie spojrzeli na nią z uśmiechem. Dziewczyna roześmiała się w głos. W chwilę później cofnęła się do holu i zaczekała na ojca i Amelię.
                                                              ~*~
Usiadła czując jak bolą ją stopy. Czy oni naprawdę nie mają innego zajęcia tylko maltretowanie biednej córki pana młodego? Syknęła z bólu ściągając ze stóp buty. Złapała za szklankę z niedokończonym sokiem. Amelia właśnie wirowała z Rahimem który nawet na chwilę nie pozwolił jej prowadzić. Tata bawił się wspaniale z teściową. Zaśmiała się cicho obserwując ich. Poczuła po chwili ciepłe dłonie na swoich ramionach. Podniosła wzrok i spojrzała na Wojtka który wyszczerzył się do niej siadając obok.
- Wiesz że to nie koniec? - wywróciła oczami. Złapał za swój kieliszek pochwyciwszy butelkę. Martyna zaśmiała się. Nie wie ile wypiła. Ale nie czuła się pijana. Wręcz przeciwnie. Czuła się wspaniale.
- Dlaczego ja? - jęknęła niezadowolona. Zaśmiał się cicho zakręcając butelkę gdy wysokoprocentowa ciecz znalazła się w kieliszkach.
- Jest taki program – oznajmił cicho. Spojrzała na niego zrezygnowana. Był niesamowity. Puknęła jego ramię. Roześmiał się patrząc na nią. Działała na niego. Złapał za swój kieliszek. Dziewczyna skrzywiła się i po chwili pusty kieliszek spoczął na stoliku.
- Chcesz mnie upić i wykorzystać – rzuciła oskarżycielskim tonem. Parsknął śmiechem i spojrzał w jej oczy.
- Wiesz. Ja nie muszę cie upijać abyś mi uległa – oznajmił cicho tonąc w jej spojrzeniu. Zaskoczona spojrzała na niego.
- Nie?
- Nie – pokręcił głową.
- Niby w jaki sposób? - uniosła zadziornie brew a on poczuł przyjemny dreszcz na plecach.
- Pokazać? - nachylił się w jej kierunku. Zadygotała mimo woli. Spojrzał na nią z nieukrywanym rozbawieniem. Po chwili odsunął się od niej. Miał na jej punkcie fioła. Była taka inna. Taka zupełnie inna niż spotkanie do tej pory dziewczyny. Naturalna.
- Zostaniesz ze mną na noc? - szepnęła z lekką nadzieją. Roześmiał się w głos.
- Mówiłem – odparł – A czemu mam zostać? - zapytał po chwili. Martyna westchnęła zrezygnowana. Nie miała wymówek. Co miała mu już teraz powiedzieć? Podniosła się i złapała jego dłoń. Z uśmiechem ruszył za nią. W chwilę później siedzieli na ławce przed hotelem. Martyna zsunęła z nóg buty i oparła je na zimnych kamyczkach. Musi powiedzieć mu prawdę. No bo nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Nie będziesz się śmiał? - zerknęła na niego. Uniósł brew i pokręcił głową.
-Boję się spać w nowych miejscach – odparła a on wybałuszył oczy. Parsknął lecz po chwili spoważniał patrząc na nią. Wytrzeszczył oczy. Dziewczyna siedząca obok niego bała się spać w nowych łóżkach?! Przecież ona nie bała się niczego prócz pająków i śmierci. Ale tego drugiego to chyba się wszyscy bali. Nie mógł uwierzyć. Spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Ale jak? - wydusił.
- Nie wiem. Po prostu boję się spać w miejscach których nie jestem na co dzień. Których nie znam – odparła cicho. Pogłaskał jej ramię.
- A moje łóżko?
- Spałam z tobą albo pijana łosiu – puknęła jego czoło. Roześmiał się łapiąc jej dłoń. Spojrzał w jej oczy z uśmiechem.
- Więc będę z tobą spać – odparł. Uśmiechnęła się szeroko przytulając się do niego. Objął ją ciasno napawając się jej słodkim zapachem. Odsunęła się od niego po chwili.
- To chodź. Ostatni dance i idziemy spać. Znaczy jak zasnę będziesz mógł wrócić – oznajmiła. Spojrzał na nią.
- A jak się obudzisz?
- Wątpię. Padam na twarz – odparła wstając.
Spojrzał na nią gdy wyszła z sali. Czekał na holu rozmawiając z Grubym. Ten drugi uśmiechnął się do niej
- Szczęście masz że idziesz spać – oznajmił. Zaśmiała się przytulając do niego.
- Miłej zabawy – oznajmiła i weszła na schody. Minix spojrzał na nią z rozbawieniem. Dziewczyna zatrzymała się i zdjęła z nóg buty. Po chwili złapała jego dłoń. Poczuł w jej uścisku klucz od pokoju. W sumie i on jest zmęczony. A jeszcze przytulić się do niej w czasie snu. Nie rozumiał nawet jak ona tak może. Robiła to tak jakby to było normalne dla niej. Wyjął z jej dłoni klucz. Otworzył drzwi i pchnął je. Zaprosił ją gestem do środka. Dziewczyna zaśmiała się. Spojrzał na pokój. Był ogromny. Jej walizka leżała koło szafy. Ogromne łóżko znajdowało się w drugim pomieszczeniu. Ciekawe jak wygląda apartament nowożeńców. Poczuła się o wiele lepiej. Bo z nim. Usiadła na łóżku i zaczęła rozmasowywać bolące stopy. Nie wyciągała nawet ubrań z walizki. Zostaje tu do poniedziałku. Z rodzicami. Brzmiało to głupio. Amelia była tylko o dwanaście lat od niej starsza.
- Idziesz się wykąpać? - spojrzała na niego. Zsunął z ramion marynarkę i cisnął ją na fotel.
- A idziesz ze mną? - uniósł brew. Roześmiała się.
- I co jeszcze zboczeńcu? - uniosła brew. Parsknął śmiechem.
- Ja jestem zboczony?
- A co? Może ja? - uniosła brew.
- No a nie? Ja cie do łóżka nie zaciągam
- Chciałeś mnie upić i wykorzystać – przypomniała. Roześmiał się. Podszedł do niej. Oparł dłonie obok jej ud. Spojrzał na nią.
- Mówiłem ci już. Nie potrzebuje cie upijać – odparł tonąc w jej spojrzeniu.
- Ciekawe w jaki sposób – odparła krzyżując ręce na klatce piersiowej. Pocałował ją. Poczuł jak zadrżała. Odsunął się od niej i spojrzał na jej twarz. Każde dotknięcie jego warg. Dałaby się za to zabić. Złapała za jego krawat. Przyciągnęła go do siebie.
- Niech cie szlag za każdą rację którą ci przyznam – oznajmiła wpijając się w jego wargi. Pociągał ją aż do bólu. Nie spodziewała się nigdy że ktoś jeszcze potrafi rozbudzić w niej takie pożądanie. Opadł na nią przyciskając ją do materaca. Pożądanie uderzyło w każdą komórkę jego ciała. Oparł jedną dłoń na jej udzie przesuwając ją w górę i w dół. Jej język drażnił jego powodując na jego ciele gęsią skórkę. Odpowiadał na pocałunki. Chciała tylko więcej i więcej. Teraz nikt tu nie wejdzie. Miała go dla siebie. Chciała tego. Zsunęła z jego szyi krawat który tylko ją denerwował. Powoli zaczęła rozpinać jego koszulę. Jego dłoń wędrowała powoli co raz wyżej i wyżej. Jęknęła odrywając się od niego, gdy jego palce przesunęły się po najczulszym miejscu na jej ciele. Uśmiechnął się. Miał ją tylko dla siebie. Czekał na to od momentu gdy zdał sobie sprawę jak ona na niego działa. Przesunął językiem po jej szyi. Jej dłonie wdzierały się co raz głębiej pod jego koszulę. Zadrżał. Jej palce powoli muskały jego skórę. Potrafiła go rozluźnić. Zsunął z siebie koszulę i po chwili oparł jedną dłoń przy jej głowie. Uniosła się delikatnie umożliwiając mu rozpięcie jej sukienki. Westchnęła czując jego ciepłe dłonie na swojej skórze. Spojrzał na nią łakomie. Wpił się w jej usta zsuwając jej sukienkę. Wygięła się w łuk czując jak jego język wdziera się w jej usta. Potrafił całować. Przesunęła dłonie po jego ciele. Od karku po brzuch. Mruknął z uwielbieniem. Należała do niego. Wiedział o tym. Jej delikatne ciało tak kusząco wyginało się gdy jego dłoń badała każdy zakamarek jej skóry. Dziewczyna zsunęła z siebie sukienkę do końca. Nie potrafiła dłużej czekać. Cmoknął delikatną skórę na jej mostku. Zassała powietrze głośno. Jego dłoń przesuwała się od brzucha w górę. Wsunęła kolano pomiędzy jego nogi. Przesunęła je leniwie w górę. Zadygotał mimowolnie. Podniósł wzrok. Jej ciemne oczy wypełnione tylko pożądaniem. Przysunął swoją twarz do jej opierając czubek nosa na jej poliku. Ciepły oddech drażnił jej skórę. Zastygł w oczekiwaniu. Jęknął czując jej dłonie przesuwające się po jego rozporku. Zagryzła wargę. Krew jeszcze szybciej zaczęła w nim krążyć. Złapał jej wargę swoimi. Oszaleje jeśli ona przestanie. Pieściła go umiejętnie dając mu czas na interpretację odczuć. Wsunął dłoń między jej nogi. Jęknęła zaciskając mięśnie. Odpowiadał dotykiem na dotyk. Poczuł jej stopę zsuwające z niego pozostałe ubranie. Serce zaczęło walić mu jak szalone. Jej wnętrze było tak rozpalone i takie kuszące. Poruszyła biodrami. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Jej dłoń wykonywała co raz gwałtowniejsze ruchy. Odpowiadał na nie. Zaczął ponownie całować jej ciało. Z jej ust wydobywały się co raz głośniejsze jęki. Wsunęła palce w jego włosy. Bielizna opadła na podłogę. Poczuł delikatność jej skóry. Zawirowało mu w głowie. Miał ją. Poczuł jak opiera dłonie na jego ramionach. Po chwili przyciągnęła jego twarz do swojej. Wpiła się w jego usta zachłannie. Mruknął. W każdym jej pocałunku odnajdywał chęć. Chciała tego co nastanie. Oparł dłoń na jej udzie odsuwając je na bok. Oparł dłonie na jej dociskając je do materaca. Zacisnęła palce splatając je z jego. Po chwili oderwała się od niego z głośnym jękiem. Zassała powietrze z głośnym świstem czując jak wdziera się w nią co raz głębiej. Zacisnęła powieki oddając się odczuciu. Czuła aż bolącą przyjemność. Czuła jego wargi na swoich. Odpowiadała na pocałunki. Łapała powietrze zachłannie gdy jego usta ponownie zatańczyły na jej szyi. Zawirowało mu w głowie. Miał ją. Był w niej. Niesamowite uczucie. To było takie spontaniczne. Jej dłonie ślizgające się po jego karku, głowie, plecach. Jej nogi zaciśnięte wokół jej bioder. Chciał tego. Nie mógł nawet myśleć o uczuciach. Chciał tylko czuć satysfakcję z tego że krzyczy z zadowolenia i rozkoszy przez niego. Odnosił kolejne, małe zwycięstwa. Tak jak jej oddech stawał się szybszy i cięższy.

--------------------------------------------------------------------------------

Uwielbiam ten rozdział *.*
Seriooo... 

czwartek, 14 lutego 2013

30.'...chciała tu zostać...'

Temperatura panująca za oknem skłaniała ją tylko do tego, żeby wyjść. Nie miała zamiaru siedzieć w domu. Słońce grzało tak intensywnie. Zupełnie jakby była nad morzem. Usiadła na parapecie wystawiając nogi za okno. Ciepło uderzyło w nią mocno. Uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała lato. Musi się chyba trochę podsmażyć. I zaraz jak tylko zje, to uczyni. Widziała, że w garażu tata ma również leżaki. Zeszła na dół na szybkości. Nie może tracić dnia. Obudziła się z naprawdę dobrym humorem. Nic nie mogło go popsuć. Absolutnie nic. Weszła do kuchni. Może ta rozmowa była jej potrzebna? Te rozmowy. Każda z osobna wpłynęła w jakimś stopniu na nią. I Laura, i Michał, i Wojtek powiedzieli jej coś. Kilka słów, które jakby wybudziło ją z letargu. Tak naprawdę tu było jej dobrze. Tu miała kogoś kogo znała, miała ojca który martwił się o nią, Amelię która zawsze ale to zawsze przytakiwała w jej pomysłach. I dlaczego miałaby stąd wyjeżdżać?! Nie ma pojęcia co nią kierowało. Przeżyła rok bez Laury, Karoliny i Matisa, to przeżyje kolejne. Wakacje zawsze może u nich spędzić. Albo oni u niej. I tak będzie lepiej. Jednak chciała tu zostać. I zrobi to. Jutro pojedzie do Katowic i złoży podanie o przyjęcie. A jak dostanie się do Słupska, to zrezygnuje. Nie musi tam wracać. Ba! Ona nie chce. Spodobało jej się tutaj. Ludzie byli inni. A ona znalazła swoje małe miejsce na ziemi. Wreszcie to stwierdziła. Amelia spojrzała na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Kładziesz się ze mną na słońce? - błękitnowłosa zerknęła na nią.
- Nie. Umówiłam się z Magdą i Agatą na wypad na miasto. Nie masz ochoty się dołączyć? - blondynka spojrzała na nią. Martyna pokręciła głową.
- Nie mam ochoty – odparła. Podeszła do lodówki.
                                                                     ~*~
Butelka wody, słuchawki w uszach i cisza. Martyna wygodniej wyciągnęła się na leżaku wystawiając ciało do słońca. Ciepłe promienie muskały jej skórę. Uśmiechnęła się poprawiając okulary. Amelia wyszła kilkanaście minut temu. Martyna uśmiechnęła się z zadowoleniem. Błogie lenistwo ciągnąć się będzie do października. Będzie się opierdzielać się konkretnie. Naładuje swoje baterie przed całym rokiem. Będzie szczęśliwa. Zostaje tutaj. Zerknęła na swoje ramie. Kolorowe rysunki ukazywały się teraz w całej okazałości. Miała na sobie tylko strój kąpielowy. Nikt nie gapił się na nią. Wysoki żywopłot oddzielający ich podwórze od sąsiadów uniemożliwiało im podglądanie. Poprawiła słuchawki przerzucając kilka tracków dalej. Uśmiechnęła się.
                                                           
      ~*~
Jak powiedział mu Tomek, jeśli Amelii nie będzie w domu, Martyna będzie z tyłu. Pewnie będzie coś świrować. Rahim przeskoczył na równo przycięty trawnik i ruszył na tyły. Drzwi były zamknięte na głucho. Magda pisała mu, że blondynka jest z nią. Więc w domu była tylko błękitnowłosa. Poprawił czapkę. Dzisiaj grzało okropnie. Temperatura wskoczyła grubo ponad trzydzieści stopni. Mruknął zmęczony. Męczyły go upały. Nie czuł się komfortowo. Wszedł na tyły i zerknął na leżak stojący kilka metrów od niego. Uśmiechnął się szeroko. Martyna leżała z okularami na nosie. Pewnie już go zauważyła. Podszedł bliżej i zatrzymał się zaskoczony. Leżała na miękkiej poduszce wystawiając swoje ciało do słońca. Oprócz stroju nie miała na sobie nic. Zerknął na jej nogi. Wyjątkowo zgrabne. Na lewym udzie dostrzegł tatuaż. Zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco. Była cholernie seksowna. Płaski brzuch chłonął promienie słońca, pełne piersi ukryte za materiałem powodowały w nim szybsze bicie serca. Zagryzł wargę. Chrząknął znacząco. Dziewczyna poruszyła głową i podniosła okulary. Uśmiechnęła się do niego.
- Co jest? - usiadła. Jej ręce były w osiemdziesięciu procentach pokryte tatuażami. I plecy, brzuch oraz nogi. Chodzący katalog ze wzorami. Odkaszlnął zmieszany.
- Tomek chciał teczkę, która leży w salonie – oznajmił wlepiając wzrok w trawę. Dziewczyna odłożyła okulary za siebie i złapała za szorty. Po chwili wyprostowała się. Zerknął z uznaniem na jej zgrabne nogi. Mięśnie ud były wyraźnie odznaczone. Idealne wcięcie w tali. Potrząsnął głową. Dziewczyna ruszyła w kierunku domu. Ruszył za nią gapiąc się na jej ciało. Na plecach również miała tatuaże. Jeden wzdłuż kręgosłupa. Czy ma jakiś fragment ciała bez tego rysunku? Nie chciał nawet wiedzieć. Zbeształ się w myślach. Ale przecież jest mężczyzną. I wolno mu gapić się pożądliwie na kobiety. Weszli do domu. Miała na sobie tylko szorty. Zazgrzytał zębami. Była cholernie seksowna. Zamknął oczy. Musi się uwolnić od tych widoków. Ale jego wyobraźnia płatała mu nieznośne figle. Dziewczyna weszła do salonu. Odetchnął z ulgą zatrzymując się w kuchni. Zszargane uczucia wracały do normy. Mógł wysłać Wojtka. Co z niego za idiota.
- Trzymaj – podała mu teczkę. Spojrzał w jej oczy. Za żadne skarby nie gapić się na jej ciało. Da radę.
                                                           
 ~*~
Mruknęła z uwielbieniem. Przesadziła lekko ze słońcem. Położyła się na dywanie okrywając brzuch, zmoczonym w zimnej wodzie, ręcznikiem. Spojrzała w sufit. Zamknęła oczy. Nie miała ochoty gdzieś wyjść. Zerknęła na swoje nogi unosząc je w górę. Idealnie. Będzie brązowa. To ją ucieszyło. Spojrzała na drzwi. Weszła Amelia. Spojrzała na nią z uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła gest.
- Co się stało?
- List – oznajmiła podając jej kopertę. Martyna usiadła. Złapała za list. Po chwili zerknęła na nadawcę. Akademia Pomorska. Jej serce przyspieszyło. Gwałtownie przyspieszyło. Szybko rozerwała papier. Amelia usiadła w fotelu i obserwowała dziewczynę. Jej twarz zrobiła się lekko różowa. Zaczęła czytać. Po chwili zrzedła jej mina. W oczach zaszkliły się łzy. Złapała głęboki wdech.
- Nie przyjęli mnie – szepnęła zrezygnowana odkładając papier na podłodze. Otarła łzy łapiąc głęboki wdech.
- Tak mi przykro skarbie – szepnęła kobieta.
- Nie spoko. Mam nadzieje, że w Katowicach są miejsca – mruknęła. Naprawdę ją to zabolało. Jak to miała za mało punktów? Przecież matura poszła jej bardzo dobrze. Była z niej zadowolona. Wzięła głęboki wdech. Starała się opanować łzy. Nie mogła. Nie dostała się. Mimo że podjęła decyzję o pozostaniu na Śląsku, bolało. Westchnęła cicho.
- Na pewno – uśmiechnęła się blondynka.
                                                                   
 ~*~
Wojtek ryknął śmiechem patrząc na swojego brata. Sebastian spojrzał na niego ze złością. Po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- A ja myślałem, że masz zadatki na geja – odparł ścierając łzy ze swoich polików. Brunet pokazał mu środkowy palec. Wojtek spojrzał na niego.
- Stary, ty się o moją orientację nie bój – dodał. Minix zachichotał.
- Mogłem jechać, jak powiedziałeś. A teraz cierp – dodał poważniejąc. Sebastian spojrzał na niego i parsknął śmiechem. Wojtek dołączył do niego. Teraz cała sytuacja wydała mu się komiczna. Przecież była Magda. Była ona. Nie jest zainteresowany jakąś inną dziewczyną. Co jak co. Tylko szatynka się dla niego liczy. Nikt więcej. A na Martynę zareagował w sposób naturalny. Otarł łzy.
- Co wam tak wesoło? - Gruby spojrzał na nich.
- A nic, nic. Sebastian odkrył swoją orientację – wyjaśnił Minix wstając. Po chwili bracia ryknęli śmiechem. Grubson spojrzał na nich z zaciekawieniem. Sebastian złapał głęboki wdech prostując się.
- Miło było ale czas do pracy – oznajmił. Po chwili chichocząc wyszedł. Gruby zerknął na młodszego Salberta. Ten złapał za butelkę wody i klepiąc go po ramieniu, wyszedł.
                                                      
 ~*~
Laura jęknęła niezadowolona. Martyna westchnęła pociągając nosem. Musiała jej powiedzieć. Oznajmić, że nie wraca.
- Ale co teraz zrobisz?
- Złożę doksy do Katowic. Może tam będzie miejsce. A jak nie to poczekam rok – oznajmiła cicho.
- Ktoś się ucieszy – oznajmiła Laura po chwili namysłu
- Niby kto?
- Wojtek a kto. Przecież sama mówiłaś...
- Wiem. Ale mimo wszystko, to do was chce
- Wpadniemy w sierpniu – wyjaśniła ruda spokojnie. Martyna poczuła się nawet dobrze. Pewnie płakałaby też, jakby sie dostała. Że wyjeżdża. Poczuła się wolna. Znowu. Tak jak kiedyś. Jak przed tą całą sytuacją. Poczuła ulgę, że się nie dostała. Z drugiej strony. Jej marzenia legły w gruzach. Ale co mogła uczynić? Oparła się czołem o szybę ocierając mokre poliki od łez. Złapała za laptopa. Laura zaczęła opowiadać jej o tym, że poznała dziewczynę Michała. Martyna poczuła dziwne ukłucie żalu. Miał być jej. Zagryzła wargę. Sama jest sobie winna. Ociągała się. Nie dziwi mu się. Sama by tak postąpiła. Westchnęła.
- Widziałaś córkę Pawła?
- Boże! To maleństwo jest cudowne. Zakochałam się w niej na zabój. Żeby tylko nie miała parszywego charakteru po tacie – oznajmiła. Martyna roześmiała się w głos.
- Blondas nie jest taki zły – mruknęła.
- Skąd. Jest okropny! Dokuczał mi cały czas, jak siedzieliśmy w Wawie – jęknęła skarżąc się na kuzyna. Jednak musiała przyznać, że bracia byli zabójczy. Odpowiedzialni romantycy. Paweł zupełnie, ale to zupełnie się zmienił. Zrobił się odpowiedzialny. Na pewno będzie wspaniałym ojcem.

środa, 23 stycznia 2013

29.'...mogę cię wykorzystać?...'

    Weszła do domu. Zaskoczona zerknęła na płaszcz wiszący na haku. Czyżby Amelia znowu była na zakupach? Odwiesiła kurtkę i zsunęła z nóg buty. Złapała za komórkę wyciągając ją z kieszeni. Uśmiechnęła się szeroko odczytując wiadomość. Przewiesiła torbę przez ramię i ruszyła do siebie.
- Dzień dobry – rzuciła nie odciągając wzroku od komórki.
- Martyn – Amelia spojrzała na nią gwałtownie. Dziewczyna zatrzymała się i podniosła wzrok. Spojrzała na ojca, Amelię i jakąś babkę która przyglądała się jej  z zaciekawieniem i zaskoczeniem.
- Słucham – weszła do salonu. Miała niecałe półtorej godziny świętego spokoju. Zaraz jak ten mamut wpakuje się tutaj to ona będzie totalnie poobijana a na jej psychice odbije się takie piętno, że nic nie będzie już normalne.
- Poznaj Alicję – Tomek podniósł się – To właśnie Martyna – dodał stając obok dziewczyny. Błękitnowłosa spojrzała na niego z niecierpliwością.
- Nie patrz się tak na mnie. Po prostu musisz wiedzieć, że postanowiliśmy z Amelią się pobrać – wyjaśnił a dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Że co oni chcą?! Uśmiechnęła się szeroko. Wreszcie! Tata przecież jest przeciwny życiu na kocią łapę. Musi być ślub i koniec.
- Bardzo mnie to cieszy – oznajmiła szczerze. Cała trójka spojrzała na nią z zaskoczeniem. Tylko tyle? A może aż tyle?
- A teraz przepraszam ale muszę się wykąpać w trybie natychmiastowym – odparła i wyszła z pokoju. Puściła tą informacje mimo uszu. Czas najwyższy żeby wreszcie się pobrali. Osiem lat? Wydawało jej się że ten czas jest odpowiedni aby kogoś dobrze poznać. Żeby podjąć tą najważniejszą decyzję.
                                                                  ~*~
    Parsknęła śmiechem gdy tylko zaczął ją łaskotać. Dziewczyna jęknęła starając się osłonić nawet najmniejszy kawałek jej ciała który posiada łaskotki.
- Musisz się nade mną znęcać – spojrzała na niego z wyrzutem.
- Nie. Ale po prostu uwielbiam twój śmiech – oznajmił. Zaskoczona spojrzała na niego. Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Czarujesz – puściła do niego oczko. Roześmiał się w głos i po chwili puścił ją. Dziewczyna spojrzała na niego. Szatyn zsunął się z jej ud i położył obok.
- W ogóle – obróciła głowę i spojrzała na niego – Chyba będę musiała cie wykorzystać – oznajmiła. Oczy to mu się od razu zaświeciły. Roześmiała się i puknęła jego nos.
- Przestań zboczeńcu. Widzę ten twój dziki uśmieszek – oznajmiła.
- To co to za wykorzystywanie? - zerknął na nią z zawiedzioną minom.
- Będziesz robił za mojego partnera. Znaczy tata z Amelią biorą ślub – wyjaśniła. Zaskoczony usiadł i spojrzał na nią.
- Teraz ewidentnie sobie kpisz – oznajmił. Parsknęła śmiechem i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- O co ci chodzi?
- Kiedy niby?
- Na początku sierpnia – oznajmiła. Roześmiał się w głos.
- I mam iść z tobą?
- A co myślałeś
- Że ty ze mną – wyszczerzył się do niej. Parsknęła śmiechem i puknęła go w czoło.
- To jak będzie?
- Oczywiście że pójdę – odparł. Dziewczyna zaśmiała się i po chwili wtuliła się w niego. Roześmiał się w głos i spojrzał na nią. Jak tu jej nie uwielbiać? Czasami zgrywała się na słodką idiotkę a czasami robiła za słodką dziewczynkę. Nie mógł wyjść z podziwu dla niej. Co on ma w sobie takiego, że ona akurat z nim się zadaje? Przecież nie wyróżnia się niczym. A ona zapewne się wyróżniała. Bardzo wyróżniała. Niebieskie włosy dodawały jej charakterystycznego wyglądu, a te tatuaże. Bajka. Wyglądały na jej ciele cudownie. Tak jakby się z nimi urodziła. Były idealnie wlane w skórę. Była nie dość że słodka, urocza to jeszcze miała tak powalający charakter .
                                                                   ~*~
    Amelia siedziała w towarzystwie Alicji. Martyna weszła do kuchni rzucając dzień dobry. Wstała dopiero co. Podeszła do lodówki.
- Cześć – rzuciła do taty który szykował właśnie trzy kubki kawy. Spojrzał na nią z uśmiechem.
- Cześć. Wyspałaś się – zerknął na nią. Nie podobały mu się te tatuaże. Ale co on teraz może zrobić? Po usunięciu tatuaży zostają blizny. A nie chce jej oszpecać. Mogłaby się tak z tym nie afiszować. Błękitnowłosa usiadła na krześle łapiąc za płatki. Oduczyła się to jeść. Ale na czekoladowe zawsze znajdzie chęć. Zawsze znajdzie miejsce w żołądku.
                                                           ~*~
    Spojrzał na nią zaskoczony. Zawirowało mu w głowie. Czy ona... Spuścił wzrok obserwując czubki swoich butów. On rozumie że to jednak jest całonocna impreza w Katowicach. Ale czy musi wyglądać tak uroczo i słodko? Podeszła do niego. I zapewne na nogach ma te szpilki w których jej nogi wyglądają na idealnie smukłe.
- Żyjemy – zerknęła na niego. Zaśmiał się cicho i podniósł wzrok. Co raz bardziej kręciło mu się w głowie. Cmoknęła delikatnie jego wargi. Westchnął z uwielbieniem odsuwając się od niej. Dziewczyna zaśmiała się cicho i spojrzała na niego.
- Jedziemy bo zaraz Seba będzie wydzwaniał – odparł otwierając jej drzwi. Uśmiechnęła się do niego i obserwowała go jak obchodził auto aby usiąść po stronie kierowcy. Dziewczyna zaśmiała się i wzięła głęboki wdech.
- Mówiłam ci już że lubię te twoje perfumy? - spojrzała na niego.
- Nie – pokręcił głową. Roześmiała się i cmoknęła jego polik.
- To już mówię – oznajmiła.
- Ale co? - wyszczerzył się do niej. Spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Że bardzo ale to bardzo lubię ćpać twoje perfumy – oznajmiła. Roześmiał się w głos i spojrzał na nią. Cholernie seksowna. Zerknął na jej nogi. Płaszcz okrywał je do kolan. Jak krótką ma sukienkę? Zadygotał mimowolnie. Może czas najwyższy przestać o niej myśleć i fantazjować? Zatrzymał się przed kamienicą. Dostrzegła znajomą sylwetkę Magdy która coś komuś tłumaczyła machając rękoma. Błękitnowłosa odpięła pas. Spojrzała na Wojtka. Pocałowała go czule i zanim zdążył coś powiedzieć wysiadła. Zerknęli na nią. Czy ktoś powiedział jej że wygląda powalająco. Magda uśmiechnęła się do niej szeroko. Jej błękitne włosy zakręcone w urocze loczki dodawały jej twarzy słodyczy. Zastukała obcasem w płytkę chodnikową patrząc na Wojtka. Szatyn wyszczerzył się do niej i podszedł do niej. Złapała go pod ramię i ruszyli do nich.
- Tyle nas jedzie że bus jest potrzebny? - zdziwiła się. Adam parsknął śmiechem.
- Ja. W dyszkę jedziemy – oznajmił. Wywróciła oczami.
                                                             ~*~
    Zaśmiała się obserwując jak te mamuty znikając co chwilę i pojawią się w tłumie. Oni się normalnie naćpali chyba. Latali jak po solidnej dawce koksu. Po chwili przed jej nosem pojawiła się szklanka. Zaskoczona odwróciła głowę. Szatyn uśmiechnął się do niej. Uniosła brew. Widziała go pierwszy raz na oczy. Spojrzała na szklankę a po chwili na mężczyznę. Nie był zbyt stary.
- Mogę zasponsorować?
- Zależy czego oczekujesz w zamian – oznajmiła. Chłopak wytrzeszczył oczy i zerknął na nią z zaskoczeniem. Powiedzieli mu, że jest ostra ale, że aż tak. Dziewczyna prychnęła i po chwili wcisnęła  w jego dłoń szklankę i odeszła. Minix parsknął śmiechem patrząc na nią. Cmoknęła jego usta.
- Chyba nie mogę cie zostawić samą – westchnął.
- Przestań. Leciał na tani podryw – wyjaśniła z rozbawieniem. Złapał jej dłoń obracając ją wokół jej osi. Zaśmiała się w głos. Zerknął na nią. Niesamowicie krótka sukienka odsłaniała mniej niż zakrywała. Ciasno opinała się na jej ciele. Obróciła się do niego plecami łapiąc jego dłoń. Nachylił się nad nią i cmoknął jej kark. Zaśmiała się i obróciła się w jego stronę. Nie miała ochoty pić. Na razie.
                                                                   ~*~
    Skrzywiła się czując sos tabasco rozlewający się po jej gardle. Odstawiła kieliszek na stolik wypuszczając powietrze z płuc. Dziewczyna roześmiała się w głos.
- Co to jest?
- Wściekły pies – oznajmił Adam.
- Wódka, sok malinowy i sos tabasco. Znaczy dwie, trzy krople sosu – wyjaśnił.
- Bardzo rozgrzewające – oznajmiła zerkając na Wojtka. Szatyn uśmiechnął się do niej szeroko.
- Nie piłaś jeszcze tego?
- Nie. Wolałam tequile albo piwko – wyjaśniła. Zaśmiał się.
- Kolejka złotej czy białej?
- Białej. Po złotej choruję – wyjaśniła. Roześmiali się. Minix podniósł się. Zerknęła na niego jak odchodził. Pełno ale to pełno facetów starających się jakoś do niej zagadać. Podskoczyła czując jak ktoś siada po chwili obok na miejscu Wojtka. Zerknęła na blondyna który uśmiechnął się do niej słodko.
- Cześć. Mogę cie porwać na parkiet? - oznajmił kuszącym głosem. Dziewczyna zerknęła na niego z zaciekawieniem.
- Kolego proszę. Usiadłeś na miejscu mojego kolegi i jeszcze myślisz że polecę na tani podryw na słodziaka? Daruj sobie i bądź bardziej kreatywny – oznajmiła. Chłopakowi z twarzy zszedł uśmieszek. Podniósł się warcząc coś pod nosem. Dziewczyna śledziła go wzrokiem  z zainteresowaniem. Odwróciła się i spojrzała na Adama. Chłopak wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Wytrzeszczył oczy spoglądając na nią. Wygrała wszelkie konkursy na największą spławkę.
--------------------------------------------------
Jesteśmy po mistrzostwach. Mam co do tego mieszane uczucia... Ale oni są cudowni więc i tak ich uwielbiam ;)