czwartek, 27 grudnia 2012

28.'...gubi sie w swoich potrzebach...'

Weszła do domu i zaskoczona usłyszała śmiech dochodzący z salonu. Ściągnęła brwi. To nie był nikt, kogo znała. Naprawdę miała z tym problemy. Czuła się w takich sytuacjach jak intruz. Zsunęła z nóg buty i skierowała się do schodów. To co powiedziała jej Laura, ani jej pomogło, ani nic. Wpędziło w większe problemy. Jednak w jednym Ruda miała rację. Ona się waha. Nie wie co ma zrobić. Tu jednak się trochę wczuła. Ale tylko trochę. Perspektywa opuszczenie Mikołowa napawała ją przerażeniem. Przywykła do miasta oraz ludzi. Mimo że nie było ich wielu. Ale jednak byli. Jednak miała tu kogoś, kto potrafił rozbawić do łez. Potrząsnęła głową. Nie wie co ma zrobić. Potrzebuje porozmawiać z kimś neutralnym. Z kimś kto nie zna ani jednego, ani drugiego środowiska. I tą osobą był nie kto inny, tylko Michał Kapliński. Nie wiedział, nie znał życia ani w Mikołowie ani w Słupsku.
- Martuś – usłyszała głos Amelii. Zatrzymała się i obróciła. Spojrzała na nią, po chwili przesunęła oczy na starszą parę siedzącą naprzeciw. Wykrzesała z siebie jeden z najpiękniejszych uśmiechów, który była w stanie im sprzedać.
- Słucham – mruknęła.
- Chciałabym żebyś poznała swoich dziadków – te zdanie sprawiło, że Martyna roześmiała się. Śmiała się dziwnie szczerze. Jakby usłyszała dobry dowcip.
- Przepraszam – spoważniała. Mężczyzna spojrzał na nią z zaskoczeniem. Jej całe ręce pokrywały tatuaże. Znikały po rękawem koszulki. Na nadgarstkach świeciły się przeróżne bransoletki z muliny oraz rzemyków. Na szyi wisiał łańcuszek z koralikiem. W lewym uchu dostrzegł dwa kolczyki, w prawym – jeden. Wyglądała dziwnie. Poczuł dziwny niepokój. Te jej niebieskie włosy i cudownie czyste niebieskie tęczówki.
- Miło mi państwa poznać – szepnęła podchodząc do nich – Jestem Martyna – dodała.
- Jesteś bardzo podobna do Tomka – odparła kobieta gapiąc się na nią.
- Dziękuje. Wiele osób mi to powtarza – odparła. Amelia spojrzała na nią z zaciekawieniem. Coś ją najwyraźniej gryzło. Ale nie wiedziała co. Martyna jak będzie chciała to powie. Dziewczyna uśmiechnęła się, i rzucając krótkie 'przepraszam' wyszła. Mama Amelii spojrzała na córkę i uśmiechnęła się do niej.
- Jest bardzo miła. Ale wygląda ekstrawagancko
- Wiem. Znaczy Martyna jest bardzo charakterystyczna – wyjaśniła blondynka.
- Dlaczego nie było jej na święta? - mężczyzna spojrzał na córkę. Blondynka westchnęła. Jak każdy Ślązak i jej rodzice, byli bardzo religijni. Nie wiedziała jak zareagują. Spojrzała na rodzicieli.
- Jest ateistką – szepnęła. Para wytrzeszczyła oczy.
                                                     
                ~*~
Weszła do pokoju i poczuła się źle. Musiała z kimś porozmawiać. Złapała za telefon. Z drugiej strony, wyborem osoby kierowała chęć usłyszenia jego głosu. Przesunęły kontakty i przycisnęła telefon do ucha.
- Tak – usłyszała kobiecy głos sztywniejąc. Głos na pewno należał do młodej kobiety. Na pewno nie Pawła żona, ani mama, ani kuzynka.
- Przepraszam – mruknęła – Czy mogę rozmawiać z Michałem? - zapytała cicho. Osoba po drugiej stronie zaśmiała się perliście. Po chwili usłyszała głęboki głos, który powodował w niej szybsze bicie serca. To bez wątpienia był Michał.
- Martyś? Co jest?
- Cześć. Masz chwilę? Chciałam z kimś porozmawiać – szepnęła siadając na parapecie, gdzie spędziła noc. Spojrzała na ulicę.
- Jasne. Co się dzieje? - jego głos był pełen niepokoju.
- Michał ja nie wiem co mam robić – szepnęła – Wczoraj gadałam z kolegą o mojej przyszłości. Wiesz, że idę na studia, że wyjeżdżam do Słupska. I widząc jego minę, ja zwątpiłam. Nie wiem jak to możliwe. Przecież Śląsk nie jest moim miejscem na ziemi. Ja jestem z Pomorza. I nie wiem co ma począć – poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Chłopak po drugiej stronie westchnął.
- Wiesz to jest trudne – mruknął drapiąc się po brodzie. Spojrzał na swoją towarzyszkę, która ściągnęła brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Była zazdrosna. Zresztą o niego okropnie.
- Bo wiesz. Ty upierasz się przy Słupsku. Ale nie wiesz, czy czasem lepiej będzie ci zostać. Masz tam kogoś kto się o ciebie martwi. Wiem, że nie jesteś przyzwyczajona, ale taka jest prawda – odparł. Dziewczyna westchnęła.
- Ale ja nie chce zabić marzeń. A chcę wrócić do Laury i do nich wszystkich – oznajmiła. Michał zaśmiał się.
- Nie mówisz tego z przekonaniem. Martyś zastanów się. Pomyśl o tym czego chcesz – szepnął. Westchnęła.
- Chce wrócić do Słupska – szepnęła.
- Powtarzasz się jak stara płyta. Może lepiej najpierw się opanować. Przemyśleć swoje postępowanie i pomyśl nad tym, co chcesz. Pomyśl gdzie będzie ci lepiej – oznajmił spokojnie. Martwił się o nią. To normalne. W końcu ona była... Potrzebowała tego, żeby się o nią martwić. Niedawno był nawet gotowy się nią zaopiekować. Ale teraz. Wszystko się zmieniło. Po prostu się poddał. Po prostu nie czekał już na telefon od niej. Wiedział, że kręci się obok niej młodszy Salbert. I widział w nim potencjalnego rywala o nią. Teraz odpuścił. On był co dzień. Miała go codziennie. Miała go na każde zawołanie.
- Michał? - zapytała cicho. Wyprostował się.
- Tak?
- Kim była ta dziewczyna? - zapytała, a on poczuł się źle. Poczuł się dziwnie. Że ją oszukał. Wyrzuty sumienia. To były wyrzuty.
- Wiesz, to moja dziewczyna. Chciałbym żebyś ją poznała – odparł. Ją zemdliło. Jego dziewczyna? Poczuła ogromną falę goryczy rozlewającą się po jej ciele. Nie czeka. Kłamał? Nie wiedziała nawet jak to określić. Straciła go.
- Super – mruknęła bez większego przekonania – Na pewno to uczynię jak was odwiedzę. Słyszałam, że Paweł został tatą – dodała starając się, żeby nie zdradzić swojego bólu. Michał zaśmiał się cicho.
- O tak. To kiedy mamy się spodziewać Martyny w mieście stołecznym?
- Dam wam znać. Trzymaj się i pozdrów Blondasa – odparła. Paweł nie cierpiał, gdy tak do niego mówiła. Ale ona nie mogła się powstrzymać. Tak zabawnie się złościł.
- Spoko. Dozo Mała – rozłączył się. Odłożyła telefon i wybuchnęła płaczem. Zbierało się jej od dawna. Łzy ściekały po jej twarzy z niemocy i z żalu. Oszukał ją! Powiedział, że będzie walczył o nią. A teraz co? Ma dziewczynę! Poczuła do niego ogromną nienawiść. Jak mógł jej to zrobić? Jak mógł.
                                                                   
    ~*~
Zapukał czekając na odpowiedź. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Ściągnął brwi. Przecież Amelia powiedziała, że jest w domu.
- Nie ma nikogo w domu – mruknęła z hamaka, gdy wszedł do pokoju. Zaskoczony jej głosem, poczuł dziwny niepokój.
- Co jest?
- Nie mam ochoty mówić – szepnęła. Podszedł do hamaka. Poczuł jak coś ściska jego serce. Jej twarz zdradzała stan w jakim się znalazła. Płakała! Jasna cholera! Wściekł się. Kto ją doprowadził do takiego stanu? Spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Uśmiechnął się blado. Jakim cudem?
- Mów – wskoczył na hamak. Po chwili leżał obok niej. Wtuliła się w niego zagryzając wargę do krwi. Po chwili złapała głęboki haust powietrza.
- Nie wiem co mam robić. Zostać czy wyjechać do Słupska. Zaczęłam się wahać. Co jest w ogóle niespotykane. Ja niczego nie żałuję. A wszyscy mówią, że o tym powrocie mówię bez przekonania – szepnęła żałośnie. Pogłaskał jej włosy patrząc na nią. Dziewczyna nie chciała już płakać.
- Dodatkowo właśnie dowiedziałam się, że Michał ma dziewczynę. A przecież jeszcze miesiąc temu mówił, że mnie nie odpuści. A ja pojebana czekałam na jakiś posrany moment. Jestem debilką – jęknęła. Zaskoczony spojrzał na nią. Poczuł lekką zazdrość. Ktoś inny?
- Jaki Michał?
- Kapliński. Znaczy Małolat – szepnęła a on zesztywniał. Zerknął na nią z zaskoczeniem. Zawirowało mu w głowie. Małolat?! Ten Małolat? Ten, ten z Warszawy? Dziwne zażenowanie zaległo w nim. A on co ma? Nic. Nawet nie kręci interesu jak Kaplińscy. Mało osób wie o nim. Wie, że jest bratem Rahima. Nie jest tak sławny jak Pezet z Małolatem. I nie wie czy będzie. Poczuł się żałośnie. Martyna go kręciła, podobała mu się, ale ona. Nie, żeby uważał, że jest pusta, albo coś. Ale on w ogóle nie zapewni jej tego co oni. Nie wie już co robić. Po prostu wie, że czegoś mu brakuje. Brakuje czegoś, co zainteresowało by błękitnowłosą. Nie wie nawet co zrobić. Pogłaskał jej kark. Zamknęła oczy. Cały problem z Michałem przez niego odszedł. Nie wie jak to określić. Jego obecność. Działał na nią. Może lepiej będzie jej jak tu zostanie?! Może lepiej będzie jak będzie go miała przy sobie? Sama już nie wie.  Gubi sie w swoich potrzebach.
___________________________________________
Tak, tak... System mnie zniszczył i jestem tu
Witam na blogspocie