sobota, 19 października 2013

Rozdział 35. '...rozkoszny...'

 Poderwała się zaskoczona słysząc jak telefon chodzi po stoliku. Zapomniała znowu wyłączyć wibracji przez co nowa komórka znalazła się na podłodze. Poderwała się zaskoczona. Korzystając z końca wolnego postanowiła przygotować się do nowego roku. Do rozpoczęcia roku akademickiego zostały jej dwa tygodnie. Siedzenie w biurze u ojca już ją znudziło na tyle, że większość czasu spędzała na przygotowywania się do wyjazdu do Katowic. Sprawdzała pociągi, rozkład zajęć. Teraz na małej mapie, identycznej jak mapa Mikołowa, zaznaczała ciekawe punkty, dworzec i uczelnię. Teraz ktoś intensywnie się do niej dobijał.
- Halo – mruknęła naciskając zieloną słuchawkę.
- Bim, bam, bom. Czyżby nowy telefon sprawiał, że się pogubiłaś? - uśmiechnęła się słysząc pod drugiej strony Grubsona.
- Oczywiście. Czuje się jak emeryt – wyjaśniła prostując się. Wyciągnęła nogi czując jak zdrętwiała jej lewa łydka.
- Spoko. Jako, że za jakiś czas będziesz zajęta i uczelnią i Wojtkiem to dzisiaj zabieram cie do Rybnika – wyjaśnił.
- Co? Jakim Wojtkiem?! - poderwała się
- Siostro czeka cie poważna rozmowa z wujkiem Tomkiem – zagroził. Parsknęła śmiechem. Był najbardziej niepoprawną osobą w całym MaxFlo. I uwielbiała go absolutnie. To z nim spędziła godziny na retrospekcji o przeszłości. To przecież jemu powiedziała wszystko o swojej matce. Nawet Wojtek nie wie tego co wie Tomek.
- Uhm... Przeraziłam się na serio – odparła. Parsknął śmiechem.
- Dobra. To zbieraj się. Za godzinę będę po ciebie – wyjaśnił i rozłączył się. Zaskoczona spojrzała na telefon. Że co? A co na to tata? Zresztą czym się przejmowała? Niczym. Jest odpowiedzialna za siebie. Póki co. Powoli podniosła się. 
                                 ~*~
Wywróciła oczami słysząc jak po raz kolejny Gruby stara się coś jej wmówić. Zacisnęła palce i spojrzała na niego.
- Przestań. To nie tak – syknęła
- A jak? Bo ja jestem diabelnie ciekawy jak to wygląda między wami – odparł
- Ale co? Przyjaźnimy się – odparła.
- Przez łóżko? - na te słowa zaskoczona wytrzeszczyła oczy. Ryknął śmiechem widząc jej minę. Ale skąd on może o tym wiedzieć? Potrząsnęła głową.
- Stop, stop. To już zbacza z tematu – uniosła ręce patrząc na niego.
- Skąd. A i nie drzyj się. Ani Minix ani nikt inny nie powiedział mi. Raczej się domyśliłem się – odparł. Uniosła brew zaskoczona. Jakim niby cudem? Przecież zachowywali się... No dobra czasami pozwalali sobie na chwilę zapomnienia. Ale tylko czasami. Bardziej zachowywali się jak przyjaciele.
- Od kiedy ty taki spostrzegawczy?
- Ej jestem trochę starszy. I bagatela też zakochany więc łatwiej mi takich dostrzec – oznajmił spokojnie. Zerknęła na niego z rozbawieniem. To jak się zachowywał. Odwróciła wzrok patrząc na ulicę. Same hałdy. Westchnęła. Nie gubi się. Skąd. Bardziej stara teraz odpocząć od wszystkiego. A ten wyjazd? Po co?
- Po co ja właściwie z tobą jadę? - na to pytanie ryknął śmiechem.
- Szybko się zapytałaś. Grilla urządzam – wyjaśnił. Parsknęła śmiechem. Wjechali właśnie do miasta. Pokiwała głową. Wszyscy cieszyli się z ostatnich słonecznych dni. Ją też czeka teraz przestawka. Zimy w ogóle nie są tu cieplejsze. Wjechali do miasta. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że kwestia czystości w miastach na Śląsku jest na wysokim poziomie. Było tu czysto i co najważniejsze spokojnie. Każdy dbał o najmniejszy skrawek zieleni w mieście. Rozglądała się z zaskoczeniem. Zatrzymali się na światłach.
- Tam najczęściej urywaliśmy się z lekcji. Kiedyś był tu salon gier – odparł wskazując na kino. Uśmiechnęła się szeroko.
- A więc też uciekałeś?
- Oczywiście. Każdy to przerabiał – wyjaśnił wzruszając ramionami. Zaśmiał się cicho. Ruszyli. Skręcił w kierunku blokowisk. Większość zabudowań na Śląsku to właśnie bloki. Wielki obraz komunizmu. Jak w jednym miejscu spakować wszystkich pracowników jednego zakładu. Uśmiechnęła się szeroko. Zatrzymali się wśród innych aut.
- Tylko uważaj na moją mamę. Uważa, że jesteśmy niedożywieni – wyjaśnił wysiadając. Parsknęła śmiechem idąc w jego ślady. Wciągnęła w płuca powietrze przeciągając się. Oczywiście, że zastanawiała się jak zareagują na nią.
                                 ~*~
Wieczór otulił wszystko. Czuła jak bolą ją wszystkie mięśnie. W sumie spędzili naprawdę aktywny dzień. Po małym obiedzie z jego rodzicami i dziewczyną oznajmili, że idą w miasto. I tak się zaczęło. Gruby po pół godzinie oznajmił, że jest zbędny. Paulina okazała się niesamowicie zabawna. I miała identyczne jak pozostali poczucie humoru. Takie ciężkie i niepoprawne. Szły przez miasto i najnormalniej w świecie paplały. O wszystkim. Okazała się zabójcza. Skierowali się w kierunku orlika. Tam natknęli się na pozostałych.
- Maaartyna!! - Metrowy pojawił się nie wiadomo skąd. Na jego widok szeroko uśmiechnęła się. Po kilku chwilach tonęła w jego uścisku.
- Baaartek zadusisz mnie! - jęknęła. Zaśmiał się. Siedziała na trybunach z Paulina i Karoliną, które najczęściej zachwycały się jej kolorem włosów.
- Ale nie porwałabym się na to – wyjaśniła Karola unosząc pod słońce pukiel włosów
- Czuję się jak eksponat – burknęła Martyna. Parsknęły śmiechem.
- Przywykłyśmy do swojego towarzystwa a ty? No cóż świeże mięso na dzielnicy – odparła Paulina. Martyna roześmiała się w głos.
- Dziękuję za dosadność – wyjaśniła. Teraz siedzieli na ogromnym grillu przy którym skupiła się połowa dzielnicy. Przypominało to raczej wielki uliczny festiwal. Kanapy, muzyka, chorda dzieci i ludzi a także kilka telewizorów przy których skupili się gracze. Martyna właśnie ucinała sobie krótką pogawędkę z Buniem gdy pojawił się Skorup. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła. Zajął miejsce obok nich. Bu podniósł się i nagle zniknął. Martyna zajęła się rozmową z Pauliną. Która wpakowała się bez zastanowienia się między nich. Przypominało to wielką rodzinną imprezę.
- Robimy małą partię w Fife? - Tomek wyciągnął do niej rękę. Martyna uniosła wzrok i chwilę później wyginała się na dmuchanym fotelu w akompaniamencie krzyków zebranych.
- Stary dostajesz od laski po tyłku – Bu zajął miejsce obok nich. Parsknęła śmiechem. Przez cały dzień nie miała chwili dla siebie. Nie miała chwili by zadzwonić. Tata tylko życzył jej miłej zabawy. A Wojtek? Nim się nie przejmowała o dziwo. Tu oderwała się na chwilę. Powoli podniosła się oddając pada do następnej osoby. Z Paulina postanowiła przejść się po całym placu boju. Była po prostu ciekawa.
- Te dziary poznam wszędzie – usłyszały. Odwróciła się i szeroki uśmiech wkroczył na jej twarz. Sebastian z zaskoczeniem stał przy jednym ze stołów.
- Kwiatkowski – ucieszyła się na jego widok. Tak bardzo się rozkręciła, że zapomniała o brunecie. Teraz zatonęła w jego uścisku.
- To wy się znacie?
- Do Ekonoma na Marcowej chodziłam – rzuciła do oszołomionej Pauliny. Ta roześmiała się w głos.
- To przez rok uczyłaś się w towarzystwie młodego Iwanicy – wyjaśniła – To mój szwagier – dodała a Martyna roześmiała się. Już wiedziała czemu się tak doskonale czuli w swoim towarzystwie. Jeśli był taki sam jak Gruby to wszystko rozumiała.
- Ciekawych rzeczy się dowiaduje – odparła. Brunet zaśmiał się i po chwili siedział z Martyną na ogromnej kanapie i po prostu paplał. Jak największa plotkara. Czuła się inaczej. Tu nie skupiała się na otoczeniu. Bardziej na samej sobie. I na tym, jak świetnie się tu bawi. Tu zapomniała o wszystkim. Bo nawet obecne problemie z Wojtkiem. Bo powoli się jej to wymyka spod kontroli. 
                                 ~*~
Najwspanialszym mężczyzną którego poznała był najmłodszy pan w rodzinie Marcina. Teraz siedział na rękach Martyny i bawił się jej komórką. Wielkie orzechowe oczy wpatrywały się w błękitnowłosą. Nie przejmowała się nawet tym, że jest wybabrana przez niego farbą. Był po prostu rozkoszny i nie mogła się od niego odkleić.
- Wyglądacie kontrastowo – Gruby zerknął na nią. Podniosła wzrok.
- Czemu?
- Chociażby przez twoje ręce – wyjaśnił. Parsknęła śmiechem. Na jej tatuażach Igor porobił inne smugi, które zapełniły brakujące luki. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Mógł jej nawet włosy farbą zababrać, ale ona i tak miała to gdzieś. Absolutnie zakochała się w tej pyzatej buzi, która rozkosznie się do niej uśmiechała. 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział czekam na kolejny :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nareszcie, bo już się bałam, że zapomniałaś o tym opowiadaniu. Mam nadzieję, że Martyna wyplącze się z tych wątpliwości, które ją targają, jeśli chodzi o sprawę z Wojtkiem. Powiem teraz jak typowa czytelniczka, ale oni powinni by razem i kropka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na 1 rozdział.
    http://pocalunek-lowcy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha fajnie ją powitał przez telefon. Ale on jest bezpośredni, choć w sumie ma rację. Jej mina zapewne bezcenna, aż dziw że mu nie przywaliła. Przyjaźń? Nie, oni się kochają, ale ona tego nie przyzna :D Tak mówi ciocia Lexi :D Grill? Z chęcią wpadnę :D Świeże mięso – dobra ksywa by była :D Końcówka słodka niczym cukeros :D Podoba mi się. Martyna miała w końcu trochę luzu. Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie na nowe rozdział na Dortmund-story i losy-lowcow. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń