czwartek, 19 września 2013

Rozdział 34. '...nie musisz...'

 Wysiadła z busa łapiąc za swoją torbę. Oczywiście, że nie gadała z Wojtkiem. Bała się. Że i jej zacznie zależeć. Że znowu się rozczaruje. Swoich uczuć broniła zaciekle. Za mało się napłakała? Za mało się nacierpiała? Pokręciła głową. Ruszyła do samochodu ignorując pozostałych. Rzuciła im krótkie 'cześć' i już jej nie było. Zajęła miejsce obok ojca. Zerknął na nią z zaciekawieniem.
- Co? - burknęła. Miała wisielczy humor. Oczywiście, że jest zła. Bo ciągle w głowie kołotało jej się jedno zdanie.
- Co ci? - zapuścił silnik
- Nic. Zła jestem. Nie, nie chce mi się o tym mówić – wyjaśniła. Zaskoczony pokręcił głową. Ściągnęła brwi czytając wiadomość. No tak, bo to ona jest zła. Bo to ona jest niewdzięczna. Zacisnęła zęby.
- Zatrzymaj się – poprosiła naglę – Chcę się przejść – dodała patrząc na ojca. Mężczyzna zaskoczony zjechał na pobocze. Skupił wzrok na niej. Siedziała szykując się do wyjścia. Z torebki wyciągnęła słuchawki. Tomek wpatrywał się w nią. Była wściekła a nie wiedział o co. Może w końcu powinien wziąć Wojtka na rozmowę? Skoro spotyka się z jego córką, to on jako ojciec musi mu powiedzieć wiele rzeczy. Wyjaśnić trochę i zażądać wyjaśnień.
- Co się...
- Nic, tato. Nie chcę mi się o tym gadać – burknęła wysiadając. Zerknął na nią. Nałożyła słuchawki, wsunęła ręce do kieszeni i ruszyła w dół. Specjalnie wybrała dłuższą drogę. Musi się zastanowić czy to ma sens. W końcu nic do niego nie czuje. A to, że z nim wdrążyła się w miasto to druga sprawa. A to, że z nim spędzała każdą chwilę to mało ważne. Bo co czuła przy nim? Ekscytację, spokój i bezpieczeństwo. Ale gdzie tu jakieś wyższe uczucie? Mocny bit w uszach powodował, że miała ochotę coś rozwalić. Bo nie mogła określić co czuła. Lubiła go to był fakt. Ale jakby czuła się gdyby zniknął? Czy dałaby sobie radę? Nie wiedziała co ma z tym zrobić. Zagryzła wargę. Ma dużo czasu, żeby się namyślić. W końcu do domu droga jest długa a jej się nie spieszy. I spieszyć nie będzie. Bo sobie za wiele pozwoliła. Wymknęło jej się coś spod kontroli. 
                                  ~*~
Warknął czytając wiadomość od niej. To było szczeniackie. Zamiast ją posadzić przed sobą woleli wymieniać się krótkimi wiadomościami. Pełnymi wzajemnych oskarżeń i żalu. Cisnął telefon na stolik i wstał. Wrócił do domu kilka chwil temu ale nie zanosiło się żeby poszedł spać. Wściekł się. Nie na siebie. Na nią. Bo potraktowała go jak dodatek. Gdy powiedział jej prawdę, ona wściekła się. I co mu powiedziała? Że coś sobie obiecali. Bo przy niej odlatywał zupełnie. Jednak musiał się zastanowić czy jest sens. Czy ma jakieś perspektywy siedząc w tym? Czy będzie mieć pewność, że oprócz niego nie ma kogoś jeszcze? Wolny związek to niby związek. Ale nie taki do którego przywykł. Nie taki który wpajano mu w głowę. Wie doskonale, że nie może jej sobie odpuścić. Za bardzo pozwalała mu puścić wodze. Za wiele razy z nią się wyszalał. Tylko ona była w stanie złapać go za rękę i zrobić rzecz absolutnie szaloną. Westchnął cicho. A gdyby się tak odciąć od niej. Żeby zobaczyć czy ona zatęskni? Nie, to zbyt skurwysyńskie. Nie traktuje jej jak zabawkę. 
                                  ~*~
Zaklęła siarczyście czując jak rośnie w jej wściekłość. Bo co on sobie wyobraża? Nie jest jego własnością. I póki co to nie będzie. Odgarnęła włosy do tyłu wpatrując w telefon. Poczuła jak napływają do jej oczu, łzy. Nie ma prawa tak o niej mówić. Nie ma prawa określać to jako związek. 
                                  ~*~
Siedział w ponurym nastroju w pokoju. Od rana oznajmiał każdemu, że nie ma ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Ale oczywiście? Oni jakby się uparli. Coś każdy od niego chciał. I praktycznie mu się drzwi od pokoju nie zamykały. Czuł rosnącą na nich irytację.
- Jeśli coś zamierzasz mi pokazać to wyjdź – rzucił wpatrując się w okno. Usłyszał tylko strzęk zawiasów. Musi coś z nimi zrobić.
- Minix, Minix... JA porozmawiać chciałam – usłyszał za sobą Trine. Odwrócił wzrok powoli. Jolka zajęła miejsce na fotelu.
- O czym?
- O waszej dziecięcej zabawie. Ona również idzie zaparte. Jest wściekła jakby coś jej nie wyszło – oznajmiła powoli. Trine nigdy jakoś nie siliła się na delikatność. I czasami nie rozumiała ludzi. Odwrócił się i spojrzał na nią.
- O czym ty mówisz?
- Martyna jest jak osa. Siedzi z Tomkiem u niego i coś tam razem robią. Ale częściej z jej ust pada sowite przekleństwo niż jakieś sensowne zdanie – wyjaśniła – Tomek mi tylko powiedział, że to ma związek z tobą – dodała.
- A to ja jestem zły? - burknął.
- Zaraz ci przyłożę – warknęła – Nie powiedział tego. Ale chcę wiedzieć o co chodzi. Bo przed tym Toruniem nie mogłeś się od niej odkleić – zacisnęła palce. Westchnął nakrywając twarz, dłońmi. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Bo jej powiedziałem, że jestem o nią zazdrosny. A ona oznajmiła, że mieliśmy się nie spoufalać – warknął. Trine zerknęła na niego zaskoczona. Co to było? O co tu chodziło?
- A nie mogłeś jej powiedzieć, że jest ważna. Nie, że liczysz na coś a że po prostu ją kurewsko mocno lubisz. I jak ma gdzieś zniknąć to cie trafia szlag – rzuciła.
- Wy to wszystko dosadnie mówicie zamiast coś poowijać. A Martyna no cóż. Nie jest tak pokorna jak chcemy – dodała. Pokazał jej język. Wywróciła oczami. Dzieciak, no dzieciak po prostu. Przetarł twarz rękoma i zerknął na Trine. Ta mała cholera miała rację. Bo Martyna nie była potulna. Chciała mieć wszystko pod siebie. Nie musiała dostrzegać rzeczywistości. Musiała tylko mieć to co chciała. Tak jak jego. Czy czuł się jak rzecz? Nie, czuł się doskonale. Bo Trine może i mówiła od rzeczy ale z sensem. Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Wiszę ci dobrą flaszkę – oznajmił nagle.
- O nie, nie... Ja z tobą nie piję
- Nie musisz – wyszczerzył się do niej. Parsknęła śmiechem. Wyszła.
                                  ~*~
Zaskoczona poczuła jego niecierpliwe dłonie zsuwają z niej koszulkę. Westchnęła zaciskając palce na jego włosach. Runęli na kanapę. Znowu straciła nad tym kontrolę. Jego obecność pobudzała ją. Jęknęła gdy nie robił sobie nic z tego, że ona coś czuje. Bezczelnie torował sobie drogę do jej spodni. Ale nie zostawała mu dłużna. Słodki ból wypłynął z ramienia, gdy zacisnął zęby na jej skórze. Miała z nim tylko porozmawiać. Tylko! A właśnie oddaje mu się chwili tak jak uwielbia. Jęknęła oplatając jego biodra swoimi nogami. Przyciągnęła go bardziej do siebie. Zacisnął palce w jej włosach odciągając jej głowę. Smukłe palce znaczyły jego plecy powoli i dosadnie. Uległa mu. Znowu!! 
                                  ~*~
Wyciągnął się wygodniej i zerknął na nią. Leżała obok z dudniącym sercem pukając jego mostek palcem.
- Sama nie wiem czemu tu przyszłam – mruknęła
- Bo masz do mnie słabość – odwrócił wzrok. Parsknęła śmiechem.
- A do tego musisz zrozumieć, że jestem zazdrosny. Bo jak się gdzieś pojawiamy razem to jesteś ze mną. O! - pocałował ją. Roześmiała się w głos czując jak ją obejmuje. Oderwał się od niej z niechęciom.
- A to tu cie bolało?
- A myślałaś że co? - uniósł brew. Czuł jak coś go w środku kopie. Musiał dalej się chować z tym co czuje.