czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 38 '... jesteś moim ojcem...'

 Wiedziała, że oberwie się jej za to. Siedziała na kanapie w holu czekając. Czuła jak dudni jej serce. Bała się i jego reakcji i reakcji mamy. Dziadek obiecał przecież, że nakłamie Martynie. Żeby ona spokojnie mogła porozmawiać z nim. Zacisnęła palce z nerwów. Kojarzyli ją więc nikt nie podchodził do niej z zapytaniem czy czegoś potrzebuje. Podniosła wzrok i spojrzała na wchodzących. Wstrzymała oddech. To był on. Wiedziała o tym. Odziedziczyła po nim błękit tęczówek i umiejętność wydobywania z siebie przeróżnych dźwięków. Powoli podniosła się. Poprawiła kurtkę. Zrobiła powoli krok do przodu. Kasztanowe włosy odgarnęła do tyłu by nie przeszkadzały jej. Czuła jak mdli ją z nerwów. Spojrzał na nią z zaciekawieniem i przeszedł.
- Przepraszam – stanęła za nim. Zatrzymał się i odwrócił do niej. Zabrakło jej powietrza. Wyciągnął ręce z kieszeni. Miała wrażenie, że się zatopiła w podłodze.
                                ~*~
Wszedł powoli do wytwórni. Jakoś dzisiaj nie miał problemów, żeby się wyrobić. Oczywiście, że Lila wyszła rano a on miał zawsze problem z przespaniem tylko jednej godziny. Zerknął na młodziutką dziewczynę, która wstała. Było w niej coś co było mu znajome.
- Przepraszam – usłyszał za sobą. Zaskoczony odwrócił się w jej kierunku. Wyglądała jakby zapomniała języka. Zacisnęła palce w pięści.
- Pomóc w czymś? - uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i powiedziała coś co zupełnie go zbiło z tropu.
- Tak, nazywam się Magda. Jesteś moim ojcem – rzuciła cicho. Wytrzeszczył oczy. Susem pokonał odległość od nich. Zerknęła na niego.
- Słucham? - burknął czując jak ktoś go bezczelnie wkręca. Jednak patrzyła na niego bezczelnie i nie rozumiał nic z tego.
- Jesteś moim tatą – wyjaśniła. Złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Ruszyła za nim powoli. Nie rozumiał nic z tego. Dobra, dobra może kiedyś miał takich panien na pęczkich ale żeby ktoś się tu pojawiał to niedorzeczne. Weszli do jakiegoś pokoju. Odwróciła się zaniepokojona. Podszedł do okna. Musiał wyglądać komicznie.
- Posłuchaj. Nie wiem kto cie tu przysłał, ale przekaż swojej mamie że takie żarty...
- Mama mnie prędzej zabije jak się dowie – rzuciła a on się odwrócił. Było w niej coś... Tylko jedna osoba patrzyła na niego w ten sposób. Tylko ona jedyna miała cały czas ten sam bezczelny wyraz twarzy. Choć oczy dziewczyny były idealnym odzwierciedleniem jego oczu.
- Słucham?
- Moja mama akurat nie jest zadowolona z pomysłu, żebym cie poznała. Nawet nic nie wie – oznajmiła. Uniósł brew patrząc na nią.
- To może powiesz jak się nazywa – oparł się o parapet. Magda wyraźnie się poczuła pewniej.
- Martyna Komisarczak znaczy teraz Kaplińska – na te słowa zdębiał. Wpatrywał się w nią zaskoczony. Mówiła to. Czy ona właśnie?! Pokręcił głową siadając na krześle. To jakaś paranoja.
- Skąd ją znasz? - warknął. Mimo upływu czasu dalej coś do niej czuł. Bo wiedział sam, że wiążąc się z Lilą wystawił to co było między nimi na próbę. A Martyna? Zareagowała tak jak się nie spodziewał. Zarzuciła mu skurwysyństwo i zniknęła. Tomek nie chciał mu nic powiedzieć, więc odpuścił. A teraz? Siedzi przed nim jej córka. Jego córka! To było najważniejsze. Była jego dzieckiem?! Pokręcił głową.
- Bo to moja mama. Jezu ale ty toporny jesteś. Miała rację, że mam coś od ciebie – burknęła i skierowała się do drzwi. To było bez sensu. Był zbyt oszołomiony. Otworzyła drzwi. Wiedział kim jest, a chciała go poznać. Dziwne rozczarowanie zalęgło się w jej sercu. Bo to nie tak miało wyglądać.
- A co tu robisz? - usłyszała.
- Do dziadka przyjechałam na wakację
- A Martyna, znaczy twoja mama?
- Została w Warszawie – odwróciła się do niego. Wpatrywał się w okno oddychając głęboko. Coś go ewidentnie gryzło.
- A będzie tu?
- Tak. W przyszłym tygodniu – mruknęła. Spojrzał na nią. Czysta Martyna. Mówiła spokojnie, z dystansem. Chociaż bezczelnie. Ale w tym był urok jej matki. Kobiety, która rozbudziła w nim jakieś wyższe uczucie. I gdy chciał się poznać na jej uczuciach wyjechała. Zacisnął zęby. Z czystej chęci został przy Lilce. A teraz? Wszystko znowu się komplikuje. Nie komplikuje się. Absolutnie, skąd mu się to wzięło? Nie wiedział. Po prostu stracił gdzieś swoją pewność siebie. To było szesnaście lat temu. Wziął głęboki wdech.
- A kiedy się urodziłaś?
- Piętnastego czerwca – odparła patrząc na niego. W jej oczach i sposobie mówienia było coś znajomego. Tak jak Martyna mówiła, mówiła również ona. Patrzył na nią z zaciekawieniem. Usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach. Dziewczyna wzruszyła ramionami. To było bez sensu. Zamknęła za sobą drzwi.
                                ~*~
Tomek odsunął głowę od komórki słysząc jak Wojtek coś do niego wrzeszczy. Magda wyszła z Klarą na miasto. Jego wnuczka była strasznie rozczarowana spotkaniem z ojcem. Teraz sam zainteresowany zadzwonił.
- Dalej nie rozumiem o co ci chodzi – wyjaśnił.
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? - warknął zrezygnowany. Gdy tylko Magda wyszła zaryglował się w swoim pokoju i postanowił zadzwonić do Tomka.
- Bo Martyna nas poprosiła – rzucił. A Wojtek jęknął. Przez szesnaście lat ukrywali, że jest ojcem. Jak tak mogli?
- Chcę się z nią spotkać
- Wojtek... Ja uważam, że to nie jest dobry pomysł – mruknął.
- To jest moja córka, rozumiesz? - warknął czując jak rośnie w nim złość. Bo go oszukali. Bo mu nikt nic nie powiedział. Bo zataili przed nim prawdę. 
                                ~*~
Zatrzymała się na podjeździe. Michał spojrzał na nią z uśmiechem. Cmoknęła jego usta i wysiadła. Teraz nie mogła wyobrazić sobie życia z kimś innym tylko z Kaplińskim. Był cudowny. I oczywiście, że uczynił ją najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Dzisiaj mieli Magdę zabrać do domu. Kacper siedzący z tyłu wywrócił oczami. Czysty Michał.
- Serio? - mruknął
- Młody a nie masz nic innego do roboty? - Michał spojrzał na niego. Kacper wzruszył ramionami i wysiadł za mamą. Oczywiście, że był w szoku widząc swoją rodzicielkę. Przykładną matkę, pracującą z milionem tatuaży. Na rękach i nogach. Była świetną mamą. Martyna szeroko uśmiechnęła się do niego. Weszli do środka. Amelia na ich widok uśmiechnęła się szeroko. Kacper zawisł w jej ramionach. Była jego babcią i koniec.
- Trochę szybko
- Mam pirata za kółkiem więc wiesz – Michał wskazał na Martynę.
- Gdzie Madzia?
- Z Klarą na mieście – Amelia zniknęła w kuchni za Kacprem. Martyna odwiesiła płaszcz i skierowała się do pokoju skąd słyszała głos ojca. Weszła do środka i stanęła jak wryta obserwując gościa. Wojtek na jej widok podniósł się zaskoczony. A ona nie potrafiła wydusić słowa. 
------------------------------------
I to by było na tyle. Wiem, że Was zawiodłam pisząc takie zakończenie. Ale przyznaje sie bez bicia, że mi sie spodobało. 
Zamykam kolejne opowiadanie i powiem Wam, że jest mi dosyć ciężko z tym. Tu może nie było wielkiego stażu pracy ale jak zawsze związuje sie ze swoimi bohaterami
Ciężko mi powiedzieć, że to koniec. Ale zostało mi tylko podziękowanie dla każdej z Was. Za każdy komentarz, odwiedziny. I myśl, że kogoś interesują moje wypociny doprowadza mnie do euforii :)

Więc dziękuję, dobranoc, do widzenia ;*

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 37. '... nienawidzę cię...'

Czuł się absolutnie dziwnie wpatrując się w Martynę, która na zmianę płakała i zarzucała sobie idiotyzm. Nie, to nie była tylko jej wina. Wiedział, że wina leży po stronie błękitnowłosej i jego brata. Czuł mieszankę złości i triumfu. Ale gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami zaklął. Bo był wściekły również na swojego brata. Bo co on zrobił? Skoro tak bardzo był zakochany, to czemu teraz tak postąpił? Skoro spotykał się z Lilką, mógł w jakikolwiek sposób zakończyć to co działo się między nim a Martyną. Może wtedy to by otrzeźwiło dziewczynę, na tyle by zrozumieć co czuła. Wiedział, że znalazł się między młotem a kowadłem. Każdą ze stron lubił, szanował. Musi porozmawiać z bratem. Ale czy to coś zmieni? Wiedział, że Wojtek jest strasznie zadziorny i uparty. Kiedy coś sobie wmówi nic nie będzie w stanie go odwieść od zmiany planów. Bo to Wojtek. Będzie się upierał przy swoim do końca i nie nie będzie w stanie mu wmówić, że to co robi może kogoś ranić. Zacisnął usta w cienką linię wracając do Katowic. Musiał w końcu odebrać brata ze studia. Westchnął. Sprawa była absolutnie ciężka. I nie ominie go to.
- Boże gdzieś ty wsiąkł? - burknął Minix zajmując miejsce po stronie pasażera.
- A się przejechać byłem – rzucił. Wojtek zerknął w telefon i zagryzł wargę. Może lepiej będzie zostać w Katowicach? Skoro Lila zaproponowała mu nocleg. Westchnął.
- Tsaa...
- No i twoją koleżankę spotkałem – rzucił kątem oka obserwując reakcję młodszego. Ten odwrócił wzrok zaskoczony.
- Którą?
- Aż tyle ich jest? - parsknął zaskoczony – Martynę – dodał a z twarzy młodszego odpłynęła krew. Był absolutnie przerażony tym wszystkim. Bo nie wiedział co jeszcze padnie z ust starszego brata. Nie wiedział nic.
- I co?
- I w sumie to trochę się nakręciło co nie – zaczął
- Nie, Seba proszę – burknął – Kto jak kto ale ty nie powinieneś mi prawić morałów – rzucił ostro a Rahim zamilkł nagle.
- To ona podjęła taką decyzję. To ona upiera się przy tym wszystkim. A ja niestety tak nie potrafię. Nie umiem tak luźno do tego podchodzić – rzucił
- A nie myślałeś, żeby powiedzieć jej prawdę
- W Toruniu jej powiedziałem. I co? Sam widziałeś... - zacisnął zęby. Bolało go wszystko. Okazało się, że coś mu umknęło. A może Sebastian coś wie? Sam nie wiedział jak to rozegrać. Zgubił się. Teraz on. Teraz on nie wie co począć ze swoim życiem. Nie wie jak to rozegrać. Zacisnął zęby odwracając wzrok do okna. 
                                ~*~
Siedział w ponurym nastroju w pokoju. Nie zdrzemnął się w nocy bo myślał o tym wszystkim. A teraz ktoś pukał. Odwrócił wzrok do drzwi.
- Proszę – nie miał ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Bo naprawdę się zgubił. Sam nie wiedział co chce, jak to osiągnąć. Im bardziej skupiał się na Martynie tym bardziej nie wiedział co ma z tym zrobić. Minęli się gdzieś. A czy chciał ją znaleźć? Czy szukali się? Sam nie wiedział. Zacisnął zęby gdy zerknął na nią. Wyglądała naprawdę fatalnie. I nawet nie weszła na bezczelnego do środka. Czekała na zaproszenie. Widział po niej, że coś się stało. Zbladła i wyglądała jakby umierała. Poderwał się na jej widok. Właśnie zrozumiał wszystko. Bo widząc ją zrozumiał, kto jest najważniejszy. Martyna! Za każdą chwilę spędzoną z nim. Za każdą sekundę którą poświecili sobie.
- Przepraszam – mruknęła. Zaskoczony wytrzeszczył oczy obchodząc biurko. Co ona właśnie zrobiła? Że co ona powiedziała? Zacisnęła palce podnosząc wzrok. Gdzie jest ta kobieta, która odurzała go swoim zachowaniem?
- Co?
- Nienawidzę cie, rozumiesz – dodała patrząc mu prosto w oczy. W te które ją hipnotyzowały.
- Byłeś jedynym mężczyzną, dla którego mogłam się zmienić. Ale nie mogłeś mi powiedzieć nic w prost. Przecież niby mnie znasz, znałeś – poczuł jak coś spada mu na głowę. Wpatrywał się w nią i dokładnie śledził każdą łzę. Płakała. I to przez kogo? O on idiota skończony.
- Ale skoro Lilka tak jest lepsza ode mnie to warto było powiedzieć 'Sory Mała ale mam lepszy towar'. W sumie po co? Jestem tylko rozchwiana emocjonalnie. A ty pokazałeś jakim skurwysynem w rzeczywistości jesteś – rzuciła oskarżycielsko. Wytrzeszczył oczy zaskoczony.
- I to moja wina?! - rzucił zdegustowany.
- Moja. Bo nie umiałam ci tego powiedzieć – warknęła – Więc powodzenia – odwróciła się i wyszła. Osłupiały wpatrywał się w drzwi, gdzie dosłownie sekundę temu stała. O nie, tak to nie będzie. Ruszył na korytarz. Do Tomka na pewno nie poszła. Inaczej jej ojciec już dawno dyszałby mu w kark. Co on u licha najlepszego zrobił?! Czy to nie miało wyglądać zupełnie inaczej? Czy to nie miało być inaczej?! Wypadł przez hol na ulicę i zaskoczony spojrzał na nią. Stała kilkanaście metrów od schodów rozmawiając z Michałem Kaplińskim. Uniosła rękę by go uderzyć ale pewnie ją złapał i przycisnął do siebie.
                                ~*~
Dzisiaj miała chyba międzynarodowy dzień odgrywania się na każdym mężczyźnie, który ją skrzywdził. Czuła się upokorzoną. A teraz słuchała Michała w skupieniu. Pogrążyła się w tym co ją bolało.
- Wiem, że byłem idiotą. Skończonym skurwysynem ale do jasnej cholery kocham cie i nie potrafię kogoś innego postawić obok siebie – rzucił. Poderwała się.
- Michał... Czy ty oszalałeś?! Bez słowa zgarnąłeś... Wy wszyscy jesteście siebie warci – podniosła rękę. Zaskoczona poczuła jego delikatny dotyk.
- Należy mi się. Ale na Boga daj mi drugą szansę a uczynię cię najszczęśliwszą jak na to zasługujesz – przycisnął ją do siebie. Próbowała się wyrwać ale napiął mięśnie. Nie może pozwolić jej odejść. Wiedział, że popełnił błąd. Poczuł jak rozluźnia się. Zadrżała czując się jak ogarnia ją spokój. Popełniła wiele błędów. I czy byłaby równie spokojna z nim jak teraz jest z Michałem? Sama nie wiedziała. Westchnęła cicho.
- Zabiorę cię stąd – szepnął. Odsunęła się od niego.
- Jak najdalej – mruknęła. Uśmiechnął się szeroko ocierając jej łzy. Czuł się odurzony euforią, która go nawiedziła. Bo udało mu się. 
                                ~*~
Siedział na schodach i palił papierosa za papierosem. Patrzył na nich i ogarniała go furia. Za to co się właśnie stało. Jakim pieprzonym prawem?! Co zrobił źle? Gdzie się pomylił. Albo czego chciał? Sam nie wiedział. Po prostu zrozumiał właśnie, że stracił jedyną i najważniejszą kobietę dla siebie. Chciał ją przecież tylko otrzeźwić, żeby zrozumiała co czuje. A ona?! Nazwała go skurwysynem i zniknęła. I już nie wróci. Nie będzie w stanie przed nią teraz stanąć. Jest skończonym idiotą! Czemu to tak ma być? Czemu go los tak pokarał?! Czemu akurat jemu?! Oparł głowę na rękach czując jak cały drży.
                                ~*~
Zajęła miejsce naprzeciw Michała, który zajął się przygotowaniem śniadania. Czekał ją ciężki rok. Wiedziała o tym. Od kilku tygodni mieszka w Warszawie razem z Kaplińskim. Brunet uniósł brew patrząc na nią. Ma planach ją uszczęśliwić. Ma w planach sprawiać, żeby niczego nigdy jej nie brakowało. Kochał ją. Był skończonym idiotą.
- Powinnaś...
- Michał – mruknęła podnosząc wzrok. Zajął miejsce obok i objął ją ramieniem.
- Ale ja tylko uważam, że twoi rodzice też mają racje – spojrzał na nią. Wtuliła się w niego.
- Nie chce na niego patrzeć – rzuciła zaciskając palce na jego koszulce. Pogładził ją po włosach. Zabrał ją ze Śląska bo czuła się dosyć źle. W sumie to jej się nie dziwił.
- Aale...
- Misiek proszę – podniosła wzrok z niemym błaganiem. Cmoknął jej czoło. Nie będzie na nią naciskał. Chociaż decyzja, którą podjęła była dla niego komiczna i zła. 

--------------------------------------
Wiem, że skopałam. Ale przyznaję sie, że podoba mi sie takie zakończenie
Czeka nas jeszcze jeden rozdział.
Czy coś sie zmieni? Nic ale jest to małe uzupełnienie ;) 
Przepraszam 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 36. '... dawno jej nie widziałem...'

 Wychodziła z domu zmierzając w kierunku przystanku. Od tygodnia jest pilną studentką. Nie wiedziała czy chciała tego. Czy chciała tej zmiany. Ale z drugiej strony to zajmowało jej cały czas. Cały wolny czas poświęcała uczelni. I poznawaniu Katowic z zupełnie innej strony. Bo to co zobaczyła z Wojtkiem było inne. Zniknęła w busie i zerknęła na zegarek. Nie gubi się. Ma dla siebie wiele czasu. Zerknęła na miasto. Właśnie złapała się na tym, że jej kontakty z Wojtkiem zostały okrojone. Minix nie jest już najważniejszą częścią jej dnia. Lepiej, nie ma dla niego czasu. Nie wie skąd się to wzięło. W którym miejscu się rozminęli. Zdała sobie sprawę, że nie wie nawet co u niego. Trzy tygodnie bez kontaktu z nim. Sama nie wiedziała co ma zrobić. Wysiadła powoli poprawiając słuchawki. Złapała za komórkę. 
                                 ~*~
Uniósł wzrok zerkając na telefon, który oznajmił o nowej wiadomości. Złapał za komórkę, ale odłożył ją na powrót. Teraz sobie o nim przypomniała? Po tym czasie? Prychnął i podniósł się. Jakiś niewidzialny ludzik w jego wnętrzu skacze z euforii, ale co sam czuł? Sam nie wiedział. Tęsknił za nią. W końcu zajmowała prawie cały jego czas. Ale nie wiedział czemu się odcięła. Zerknął na komórkę. I to jej podejście. Jakby nic się nie stało. Zadrżał ze złości. Co się z nim stało? 
                                 ~*~
Zastukała długopisem w zeszyt czekając na ciekawą informację od wykładowcy. Zacisnęła zęby walcząc z przemożną ochotą zerknięcia na telefon. Coś ścisnęło ją w środku. Bo ją ignorował? Nie, bo nie odpisał. I nie wiedziała co ma zrobić. Westchnęła cicho i poczuła na sobie badawcze spojrzenie. Uniosła wzrok. Jakieś dwie dziewczyny zerkały na nią z zaskoczeniem i lekką mściwością. Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała o co im chodzi. Ale miała własne problemy. Czuła się dziwnie rozlazła. I nie miała na nic ochoty. Poczuła jak robi jej się gorąco czując jak komórka zadrżała w jej kieszeni. Złapała za nią i zerknęła na wiadomość. Westchnęła. Kolejny raz operator proponuje jej wygranie jakiegoś mercedesa albo BMW. Jęknęła w duszy. Wolałaby gdyby operator zaproponował jej sprawdzenie co z Minixem. Nie bała się, była przerażona. Bo nie dawał znaku życia. I czuła się dziwnie samotna. Zagryzła wargę. 
                                 ~*~
Ile mógł ją ignorować? Nauczył się robić to długo. Przywykł do jej braku w jego życiu. A teraz? Widział ją przed uniwersytetem w Katowicach i czuł jak ssie go w żołądku z niepokoju. Wyglądała okropnie. Dziwnie blada i nieobecna. Odpowiadała swojej towarzyszce półgębkiem. Bardziej zainteresowana była swoimi butami.
- A wy dalej macie kryzys? - Rahim zerknął na niego.
- Co? - odwrócił się powoli do niego.
- No bo w sumie dawno jej nie widziałem – wyjaśnił zerkając na brata. Zostawili właśnie uniwersytet za sobą i zniknęli za rogiem.
- Ja też. Spoko idzie przywyknąć – mruknął obracając nerwowo telefon w dłoni. Po chwili odłożył go na miejsce. Sebastian przyjrzał się bratu z zaciekawieniem. Ten jednak nie reagował. Wpatrywał się w martwy punkt za oknem.
- Tęsknisz?
- Hmm... - ten dziwny mruk w z ust brata zaskoczył go. Coś mu było. Ale sam nie wiedział jak ma to rozegrać. Zatrzymali samochód przed studiem. Wojtek szeroko uśmiechnął się do Lilki. Dziewczyna wyszła po nich. Otoczyła jego szyję ramionami przytulając się do niego.
- Wyglądasz okropnie – mruknęła zerkając w jego oczy. Sebastian przyglądał się im osłupiały. Co to ma wszystko znaczyć? Powoli, obserwując Wojtka wysiadł. Na widok siostry Grafita uśmiechał się szeroko. Podrapał się po karku.
- Rahim – blondynka szczerze była ucieszona na jego widok.
- Świetnie wyglądasz – odparł. Rozpromieniła się na te słowa.
- Dzięki – odwróciła się w kierunku drzwi. Weszli po schodach. Sebastian w spokoju i ze znanym sobie dystansem patrzył na swojego brata i dziewczynę. Coś mu tu dziwnie nie grało. A on nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział co mu nie grało i co ma o tym myśleć. 
                                 ~*~
Martyna westchnęła zerkając w okno. Odwróciła wzrok do komórki, która rozdzwoniła się. Zerknęła na wyświetlacz
- Rah? - mruknęła
- Cześć. Masz może chwilę – Salbert zerknął za okno. Spojrzał na ulicę z okna w studiu. Minix palił papierosa w towarzystwie Grafita. Lilka zostawiła ich samych.
- Zależy na co – mruknęła
- Mam chwilę wolnego a chciałbym pogadać – oznajmił cicho. Czuł dziwny niepokój w jej głosie. Dziewczyna westchnęła.
- To mów – rzuciła. Poddała się zupełnie.
- Podjadę – oznajmił. Spojrzała na telefon i odłożyła go na półkę. Podniosła się powoli. Była taka otępiała i nie wiedziała co ma zrobić. Zgubiła się. I to bardzo. Nie wiedziała co ma zrobić. Złapała za bluzę i wyszła. Amelia wychyliła głowę. Znowu zaczęła się martwić o Martynę. Dziewczyna znów była zamknięta w sobie i nie wiedziała co ma o tym myśleć. Błękitnowłosa zamknęła drzwi i już jej nie było. Od rana była taka przygaszona. Może powinna z nią porozmawiać. Martyna zeszła do ulicy i zerknęła na ulicę. Ale Sebastiana nie było jeszcze. Westchnęła wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. O czym Salbert chciał z nią rozmawiać? Coś się stało? Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Cały dzień był okropny. Nie wiedziała co ma rozumieć przez to co usłyszała. Zacisnęła zęby podnosząc wzrok. Sebastian uśmiechnął się szeroko do niej. Odpowiedziała mu bladym uśmieszkiem.
- Wejdziesz? - wskazała na dom
- Nie. Zabieram cie na przejażdżkę – wyjaśnił. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Było jej obecnie wszystko jedno. Gubi się. To fakt. A może już się zgubiła? Zajęła miejsce po stronie pasażera i czuła na sobie ciekawskie spojrzenie Rahima. Zagryzła wargę.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie i Wojtku – mruknął gdy samochód ruszył. Wzruszyła ramionami
- Co chcesz wiedzieć? - prychnęła – Nie wiem co u niego. Nie widzimy się zupełnie – oznajmiła odwracając wzrok do okna. Czuła jak coś w niej się zbiera, kumuluje.
- A czemu? Kiedyś nie potrafiliście się od siebie odkleić – mruknął. Westchnęła.
- Nie wiem. Minęliśmy się gdzieś – szepnęła. Słyszał doskonale jak jej głos ścisza się. Po chwili usłyszał jak wciąga powietrze.
- Poznał kogoś prawda? - płaczliwy ton jej głos zbił go z tropu. Odwrócił wzrok na nią. Patrzyła na niego niecierpliwie i z lekką obawą. Widział jak w jej oczach zbierają się łzy.
- Nie wiem. Znaczy domyślam się, że tak ale...
- Wiedziałam. Jeszcze ta pierdolona zdzira – jęknęła pozwalając sobie na totalną rozwiązłość. Zatrzymał się zaskoczony. Martyna siedziała przed nim i ryczała jak bóbr. Co jej się stało?!
- Co? - burknął
- Jedna taka podeszła do mnie na zajęciach i wprost zapytała o niego. Fakt, że prawie jej przylałam to nic. Od tygodnia się rozstać nie mogą – jęknęła zdając sobie sprawę ze wszystkiego. Że przegrała. Że dzisiaj zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Że właśnie za późno zrozumiała swoje pogmatwane uczucia.
- Co? - palnął a ona wytarła swoje oczy. Spojrzała na niego ze złością.
- Wojtek ma dziewczynę. Spoko mi to tam... - burknęła zagryzając wargę. Zacisnął zęby. Był właśnie wciągnięty w tą dziwną grę. I nie wiedział co ma zrobić. Z jednej strony było mu żal Martyny, ale z drugiej... Sama jest sobie winna. To ona zwodziła jego brata. Nie bronił żadnej ze stron. Był bezstronny. Każde z nich miało swoje za uszami ale zupełnie nie rozumiał swojego brata. Tak dziwnie ckliwego i czy nie zakochanego? Nie wiedział co ma myśleć. Z jednej strony był wściekły. Bo lubił Martynę. Lubił ją i żal mu było jej. Za to co zrobił. Ale w końcu zrozumiała, że przegrała. Tylko czy nie jest zbyt późno?