niedziela, 7 lipca 2013

32. '...Nie chce z tobą być...'

Zerknęła na niego zamglonymi oczami. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek czując jak wali jego serce. Boleśnie uderzało w żebra. To co stało się dosłownie przed chwilą... Spojrzał na nią. Zabiła go, bez skrupułów. Czuł jej palce, które boleśnie wbijały się w jego ramiona. Czuł miękkość jej skóry i to uczucie, które sprawiało, że miał ochotę skakać. Wysoko, co raz wyżej. Bezczelna bajka o której kilka dni temu mógł pomarzyć. A teraz? Leżała obok, naga, oddychając głęboko. I co ma zrobić? Jak się zachować?
- I kto tu jest zboczony? - jej cichy mruk ściągnął go na ziemię. Martyna przypatrywała mu się z niewinnym uśmiechem. Poczuł jak palcem muska jego kark. Zadrżał.
- Na pewno nie ja – poczuł jak zaschło mu w gardle. Zaśmiała się cicho i uniosła trochę głowę, całując. Wsunął palce w jej włosy przyciągając ją do siebie. Poczuł jak wszystko wraca, włącznie z siłą która się w nim zbierała. Zamruczała cicho.
                                        ~*~ 
Uniósł powieki słysząc pukanie. Przetarł oczy, a nawoływanie z korytarza ucichło. Poczuł jak błękitnowłosa wtula się w niego mocniej. Co to miało być?! Zerknął na nią. Czuł jak miejsca, w których jej paznokcie znaczyły swoją obecność, zaczynają lekko boleć. Odgarnął włosy z jej twarzy i poczuł jak zaciska palce na jego brzuchu. Zassał głośno powietrze w płuca.
- Która godzina? - usłyszał jej ciche pytanie. Zesztywniał. Nie spała. Obudziła się?
- Wcześnie – odparł. Parsknęła śmiechem i podniosła głowę. Zerknął na nią z uśmiechem. Cmoknęła jego wargi. Zamruczał zadowolony.
- Jak wcześnie?
- Żeby jeszcze nie schodzić na dół – oznajmił. Zaśmiała się siadając. Poczuła delikatny ból promieniujący z jej podbrzusza. Zignorowała go oplotła jego szyję, rękoma. Nie mogła uwierzyć. Wczoraj, dzisiaj był słodki, delikatny uroczy i należał tylko do niej. Tak jak mimo wszystko chciała. Podświadomie tylko jego chciała. Nie może i na całe życie. Ale przy nim wszystko inne nie miało znaczenia. Bo był zabawny i na swój sposób opiekuńczy. Przy nim zapominała o tym co przeszła. O Wiktorze, Zuzi i matce. Nie liczyło się nic więcej prócz niego. Przesunął wzrokiem po jej twarzy. Był pieprzonym szczęściarzem. Czemu na niego zwróciła uwagę? Czemu to z nim spędzała najwięcej czasu?
- Mogę o coś zapytać? - zerknął na nią. Uniosła brew. Przypatrywała się w te szare tęczówki. Usiadła oplatając się kołdrą. Westchnął.
- No wal – zaczęła się bać? Oczywiście, bała się tych pytań które pojawią się później. Które teraz miały się pojawić.
- Co dalej? - zawisło to między nimi jak mgła. Błękitnowłosa zamilkła wpatrując się najpierw w niego, a po chwili w swoje paznokcie. Nie naciskał. Chciał by odpowiedziała mu. Chciał by powiedziała co ona o tym myśli. By określiła się. Bo mimo wszystko też miał jakieś uczucia. Nie wie nawet co zrobi. Bo nie wie co ona może odpowiedzieć. Nie wie co może paść z jej ust. Miała niebanalne podejście do życia i niebanalne teksty. Mówiła co myślała i nie bała się odpowiedzialności za słowa. Zagryzła wargę czując rosnącą panikę. Bo to co powie...
- Nie wiem... - szepnęła – Nie chce z tobą być – rzuciła podnosząc głowę. Uniósł brew a po chwili zrozumiał ten sens. Zrozumiał o czym mówiła. Otarł twarz i podniósł się czując jak zbiera mu się na płacz. Autentycznie, nic nie zabolało go tak jak jej słowa. Nigdy.
- Nie zrozum mnie źle – rzuciła nagle widząc jego rezygnację – Ale ja nie chce. Ja... - zagryzła wargę. Podniósł się zrezygnowany. Zacisnęła palce czując, że zaraz zacznie płakać. Że zaraz zrobi tu okropną scenę żalu. Nie chciała by odszedł. Nie chciała by zniknął z jej życia. Za wiele mu zawdzięczała i zbyt wiele dla niej znaczył. Ale nie potrafiła się w jakikolwiek sposób przełamać. Nie potrafiła powiedzieć przed samym sobą, że się zakochała. Odrzucała i odrzuca od siebie te myśli. Nie widzi, że jednak to już dawno przestała być jakakolwiek inna forma. Nawet nie przyjaźń. To było coś więcej. Czarował ją swoim uśmiechem. Czarował wszystkim. Spędzali ze sobą okropnie dużo czasu i ona po prostu wiedziała, że zawsze może na niego liczyć. Nawet gdy pojawił się Michał. Zagryzła wargę zrezygnowana.
- Nie chcę jeszcze wiązać się z kimkolwiek – odparła nagle – Wiesz czemu pojechałam z wami do Lwowa? - na to pytanie odwrócił się. To była zupełnie inna dziewczyna niż dzisiaj. Była zamknięta w sobie, cicha. Trzymająca się tylko swoich przyjaciół. Z nikim nie rozmawiała, do nikogo się nie uśmiechała.
- Zdradził mnie facet. Po kilku latach związku nakryłam go jak obracał moją kuzynkę. A ja głupia myślałam, że to nie tak. Oni wymyślili, żeby pojechała się rozerwać – szepnęła czując jak po jej twarzy toczą się ciężkie łzy. Spojrzał na nią i serce po prostu w nim zmiękło. Nie mógł okazać się teraz dupkiem i wyjść. Bo nic nie ruszało go bardziej niż jej łzy. Poczuła jak delikatnie obejmuje ją w pasie. Wciągnęła cicho powietrze w płuca.
- Boję się zaufać, boje się znowu sparzyć – dodała. Zacisnął zęby. Nie potrafił jej odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił powiedzieć, że on nie jest taki jak inni. Martyna była po prostu Martyną. I na każde jego słowo miała swoje.
- Aale... - zagryzł wargę. Nie wiedział co ma zrobić, powiedzieć. Poczuł jak wtula się w niego. Po co zadał to pytanie? Sam zacznie się zadręczać.
Spojrzała na niego z rozbawieniem. Przechodziła do szafy słysząc Wojtek jak wydaje z siebie gardłowy pomruk.
- Bo ja już nie wiem co jest lepsze. Jak chodzisz tu w moich koszulkach czy w bieliźnie – odparł. Roześmiała się nachylając się nad walizką. Siedział na łóżku już przebrany czekając na Martynę. Śniadanie zacznie się za pięć minut a jej się nie spieszyło z czymkolwiek.
- I zarzuć mi jeszcze raz, że to ja jestem zboczona – odparła. Roześmiał się w głos. Obserwował ją nadal. To co mu powiedziała. Rozumiał ją po części. Ale tylko po części. Wiedział, że w jego zapewnienia. Ale oznacza to, że musi jej pokazać. Musi postarać się jeszcze bardziej. Poczuł jak materac ugina się pod jej ciężarem. Nie wracała już do rozmowy z rana. Nie wiedziała co ma zrobić. Ale wie, że taki układ jest dla niej odpowiedni. W tej sytuacji czuła się najlepiej.

                                        ~*~
Olka spojrzała na Martynę, która weszła do środka w towarzystwie Wojtka. Błękitnowłosa dzisiaj wyglądała już normalnie. Nachyliła się nad stolikiem ojca. Tomek szeroko uśmiechnął się widząc jedynaczkę. Wojtek zajął miejsce obok brata. Sebastian z Olką zerknęli na niego z zaciekawieniem.
- Co? - mruknął
- Co cie ugryzło? - Rahim odstawił filiżankę.
- Nic – wzruszył ramionami.
- Chodzi o to co masz na szyi – Olka parsknęła śmiechem. Wojtek zaskoczony złapał za idealnie wypolerowany nóż. W skupieniu przesuwał odbicie po szyi. Co za wredna baba! Ugryzła go! Podniósł wzrok na Martynę, która zajęta bardziej była Amelią niż otoczeniem. Sebastian roześmiał się.
- Stary, nie spałeś u siebie. Martyny nie odstępujesz więc myślę, że to ona. Ale druga sprawa jest taka co się stało za drzwiami? No chyba się do niej nie dobierałeś – rzucił. Wojtek spojrzał na brata wymownie.
- To chyba na odwrót z tym dobieraniem – rzucił.
- No stary nie żartuj! - Sebastian zaśmiał się cicho. Nie mógł uwierzyć. Nie mógł nic. 
------------------------------
Dzień dobry. Można?
Wróciłam :D