czwartek, 14 lutego 2013

30.'...chciała tu zostać...'

Temperatura panująca za oknem skłaniała ją tylko do tego, żeby wyjść. Nie miała zamiaru siedzieć w domu. Słońce grzało tak intensywnie. Zupełnie jakby była nad morzem. Usiadła na parapecie wystawiając nogi za okno. Ciepło uderzyło w nią mocno. Uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała lato. Musi się chyba trochę podsmażyć. I zaraz jak tylko zje, to uczyni. Widziała, że w garażu tata ma również leżaki. Zeszła na dół na szybkości. Nie może tracić dnia. Obudziła się z naprawdę dobrym humorem. Nic nie mogło go popsuć. Absolutnie nic. Weszła do kuchni. Może ta rozmowa była jej potrzebna? Te rozmowy. Każda z osobna wpłynęła w jakimś stopniu na nią. I Laura, i Michał, i Wojtek powiedzieli jej coś. Kilka słów, które jakby wybudziło ją z letargu. Tak naprawdę tu było jej dobrze. Tu miała kogoś kogo znała, miała ojca który martwił się o nią, Amelię która zawsze ale to zawsze przytakiwała w jej pomysłach. I dlaczego miałaby stąd wyjeżdżać?! Nie ma pojęcia co nią kierowało. Przeżyła rok bez Laury, Karoliny i Matisa, to przeżyje kolejne. Wakacje zawsze może u nich spędzić. Albo oni u niej. I tak będzie lepiej. Jednak chciała tu zostać. I zrobi to. Jutro pojedzie do Katowic i złoży podanie o przyjęcie. A jak dostanie się do Słupska, to zrezygnuje. Nie musi tam wracać. Ba! Ona nie chce. Spodobało jej się tutaj. Ludzie byli inni. A ona znalazła swoje małe miejsce na ziemi. Wreszcie to stwierdziła. Amelia spojrzała na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Kładziesz się ze mną na słońce? - błękitnowłosa zerknęła na nią.
- Nie. Umówiłam się z Magdą i Agatą na wypad na miasto. Nie masz ochoty się dołączyć? - blondynka spojrzała na nią. Martyna pokręciła głową.
- Nie mam ochoty – odparła. Podeszła do lodówki.
                                                                     ~*~
Butelka wody, słuchawki w uszach i cisza. Martyna wygodniej wyciągnęła się na leżaku wystawiając ciało do słońca. Ciepłe promienie muskały jej skórę. Uśmiechnęła się poprawiając okulary. Amelia wyszła kilkanaście minut temu. Martyna uśmiechnęła się z zadowoleniem. Błogie lenistwo ciągnąć się będzie do października. Będzie się opierdzielać się konkretnie. Naładuje swoje baterie przed całym rokiem. Będzie szczęśliwa. Zostaje tutaj. Zerknęła na swoje ramie. Kolorowe rysunki ukazywały się teraz w całej okazałości. Miała na sobie tylko strój kąpielowy. Nikt nie gapił się na nią. Wysoki żywopłot oddzielający ich podwórze od sąsiadów uniemożliwiało im podglądanie. Poprawiła słuchawki przerzucając kilka tracków dalej. Uśmiechnęła się.
                                                           
      ~*~
Jak powiedział mu Tomek, jeśli Amelii nie będzie w domu, Martyna będzie z tyłu. Pewnie będzie coś świrować. Rahim przeskoczył na równo przycięty trawnik i ruszył na tyły. Drzwi były zamknięte na głucho. Magda pisała mu, że blondynka jest z nią. Więc w domu była tylko błękitnowłosa. Poprawił czapkę. Dzisiaj grzało okropnie. Temperatura wskoczyła grubo ponad trzydzieści stopni. Mruknął zmęczony. Męczyły go upały. Nie czuł się komfortowo. Wszedł na tyły i zerknął na leżak stojący kilka metrów od niego. Uśmiechnął się szeroko. Martyna leżała z okularami na nosie. Pewnie już go zauważyła. Podszedł bliżej i zatrzymał się zaskoczony. Leżała na miękkiej poduszce wystawiając swoje ciało do słońca. Oprócz stroju nie miała na sobie nic. Zerknął na jej nogi. Wyjątkowo zgrabne. Na lewym udzie dostrzegł tatuaż. Zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco. Była cholernie seksowna. Płaski brzuch chłonął promienie słońca, pełne piersi ukryte za materiałem powodowały w nim szybsze bicie serca. Zagryzł wargę. Chrząknął znacząco. Dziewczyna poruszyła głową i podniosła okulary. Uśmiechnęła się do niego.
- Co jest? - usiadła. Jej ręce były w osiemdziesięciu procentach pokryte tatuażami. I plecy, brzuch oraz nogi. Chodzący katalog ze wzorami. Odkaszlnął zmieszany.
- Tomek chciał teczkę, która leży w salonie – oznajmił wlepiając wzrok w trawę. Dziewczyna odłożyła okulary za siebie i złapała za szorty. Po chwili wyprostowała się. Zerknął z uznaniem na jej zgrabne nogi. Mięśnie ud były wyraźnie odznaczone. Idealne wcięcie w tali. Potrząsnął głową. Dziewczyna ruszyła w kierunku domu. Ruszył za nią gapiąc się na jej ciało. Na plecach również miała tatuaże. Jeden wzdłuż kręgosłupa. Czy ma jakiś fragment ciała bez tego rysunku? Nie chciał nawet wiedzieć. Zbeształ się w myślach. Ale przecież jest mężczyzną. I wolno mu gapić się pożądliwie na kobiety. Weszli do domu. Miała na sobie tylko szorty. Zazgrzytał zębami. Była cholernie seksowna. Zamknął oczy. Musi się uwolnić od tych widoków. Ale jego wyobraźnia płatała mu nieznośne figle. Dziewczyna weszła do salonu. Odetchnął z ulgą zatrzymując się w kuchni. Zszargane uczucia wracały do normy. Mógł wysłać Wojtka. Co z niego za idiota.
- Trzymaj – podała mu teczkę. Spojrzał w jej oczy. Za żadne skarby nie gapić się na jej ciało. Da radę.
                                                           
 ~*~
Mruknęła z uwielbieniem. Przesadziła lekko ze słońcem. Położyła się na dywanie okrywając brzuch, zmoczonym w zimnej wodzie, ręcznikiem. Spojrzała w sufit. Zamknęła oczy. Nie miała ochoty gdzieś wyjść. Zerknęła na swoje nogi unosząc je w górę. Idealnie. Będzie brązowa. To ją ucieszyło. Spojrzała na drzwi. Weszła Amelia. Spojrzała na nią z uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła gest.
- Co się stało?
- List – oznajmiła podając jej kopertę. Martyna usiadła. Złapała za list. Po chwili zerknęła na nadawcę. Akademia Pomorska. Jej serce przyspieszyło. Gwałtownie przyspieszyło. Szybko rozerwała papier. Amelia usiadła w fotelu i obserwowała dziewczynę. Jej twarz zrobiła się lekko różowa. Zaczęła czytać. Po chwili zrzedła jej mina. W oczach zaszkliły się łzy. Złapała głęboki wdech.
- Nie przyjęli mnie – szepnęła zrezygnowana odkładając papier na podłodze. Otarła łzy łapiąc głęboki wdech.
- Tak mi przykro skarbie – szepnęła kobieta.
- Nie spoko. Mam nadzieje, że w Katowicach są miejsca – mruknęła. Naprawdę ją to zabolało. Jak to miała za mało punktów? Przecież matura poszła jej bardzo dobrze. Była z niej zadowolona. Wzięła głęboki wdech. Starała się opanować łzy. Nie mogła. Nie dostała się. Mimo że podjęła decyzję o pozostaniu na Śląsku, bolało. Westchnęła cicho.
- Na pewno – uśmiechnęła się blondynka.
                                                                   
 ~*~
Wojtek ryknął śmiechem patrząc na swojego brata. Sebastian spojrzał na niego ze złością. Po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- A ja myślałem, że masz zadatki na geja – odparł ścierając łzy ze swoich polików. Brunet pokazał mu środkowy palec. Wojtek spojrzał na niego.
- Stary, ty się o moją orientację nie bój – dodał. Minix zachichotał.
- Mogłem jechać, jak powiedziałeś. A teraz cierp – dodał poważniejąc. Sebastian spojrzał na niego i parsknął śmiechem. Wojtek dołączył do niego. Teraz cała sytuacja wydała mu się komiczna. Przecież była Magda. Była ona. Nie jest zainteresowany jakąś inną dziewczyną. Co jak co. Tylko szatynka się dla niego liczy. Nikt więcej. A na Martynę zareagował w sposób naturalny. Otarł łzy.
- Co wam tak wesoło? - Gruby spojrzał na nich.
- A nic, nic. Sebastian odkrył swoją orientację – wyjaśnił Minix wstając. Po chwili bracia ryknęli śmiechem. Grubson spojrzał na nich z zaciekawieniem. Sebastian złapał głęboki wdech prostując się.
- Miło było ale czas do pracy – oznajmił. Po chwili chichocząc wyszedł. Gruby zerknął na młodszego Salberta. Ten złapał za butelkę wody i klepiąc go po ramieniu, wyszedł.
                                                      
 ~*~
Laura jęknęła niezadowolona. Martyna westchnęła pociągając nosem. Musiała jej powiedzieć. Oznajmić, że nie wraca.
- Ale co teraz zrobisz?
- Złożę doksy do Katowic. Może tam będzie miejsce. A jak nie to poczekam rok – oznajmiła cicho.
- Ktoś się ucieszy – oznajmiła Laura po chwili namysłu
- Niby kto?
- Wojtek a kto. Przecież sama mówiłaś...
- Wiem. Ale mimo wszystko, to do was chce
- Wpadniemy w sierpniu – wyjaśniła ruda spokojnie. Martyna poczuła się nawet dobrze. Pewnie płakałaby też, jakby sie dostała. Że wyjeżdża. Poczuła się wolna. Znowu. Tak jak kiedyś. Jak przed tą całą sytuacją. Poczuła ulgę, że się nie dostała. Z drugiej strony. Jej marzenia legły w gruzach. Ale co mogła uczynić? Oparła się czołem o szybę ocierając mokre poliki od łez. Złapała za laptopa. Laura zaczęła opowiadać jej o tym, że poznała dziewczynę Michała. Martyna poczuła dziwne ukłucie żalu. Miał być jej. Zagryzła wargę. Sama jest sobie winna. Ociągała się. Nie dziwi mu się. Sama by tak postąpiła. Westchnęła.
- Widziałaś córkę Pawła?
- Boże! To maleństwo jest cudowne. Zakochałam się w niej na zabój. Żeby tylko nie miała parszywego charakteru po tacie – oznajmiła. Martyna roześmiała się w głos.
- Blondas nie jest taki zły – mruknęła.
- Skąd. Jest okropny! Dokuczał mi cały czas, jak siedzieliśmy w Wawie – jęknęła skarżąc się na kuzyna. Jednak musiała przyznać, że bracia byli zabójczy. Odpowiedzialni romantycy. Paweł zupełnie, ale to zupełnie się zmienił. Zrobił się odpowiedzialny. Na pewno będzie wspaniałym ojcem.