czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 38 '... jesteś moim ojcem...'

 Wiedziała, że oberwie się jej za to. Siedziała na kanapie w holu czekając. Czuła jak dudni jej serce. Bała się i jego reakcji i reakcji mamy. Dziadek obiecał przecież, że nakłamie Martynie. Żeby ona spokojnie mogła porozmawiać z nim. Zacisnęła palce z nerwów. Kojarzyli ją więc nikt nie podchodził do niej z zapytaniem czy czegoś potrzebuje. Podniosła wzrok i spojrzała na wchodzących. Wstrzymała oddech. To był on. Wiedziała o tym. Odziedziczyła po nim błękit tęczówek i umiejętność wydobywania z siebie przeróżnych dźwięków. Powoli podniosła się. Poprawiła kurtkę. Zrobiła powoli krok do przodu. Kasztanowe włosy odgarnęła do tyłu by nie przeszkadzały jej. Czuła jak mdli ją z nerwów. Spojrzał na nią z zaciekawieniem i przeszedł.
- Przepraszam – stanęła za nim. Zatrzymał się i odwrócił do niej. Zabrakło jej powietrza. Wyciągnął ręce z kieszeni. Miała wrażenie, że się zatopiła w podłodze.
                                ~*~
Wszedł powoli do wytwórni. Jakoś dzisiaj nie miał problemów, żeby się wyrobić. Oczywiście, że Lila wyszła rano a on miał zawsze problem z przespaniem tylko jednej godziny. Zerknął na młodziutką dziewczynę, która wstała. Było w niej coś co było mu znajome.
- Przepraszam – usłyszał za sobą. Zaskoczony odwrócił się w jej kierunku. Wyglądała jakby zapomniała języka. Zacisnęła palce w pięści.
- Pomóc w czymś? - uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i powiedziała coś co zupełnie go zbiło z tropu.
- Tak, nazywam się Magda. Jesteś moim ojcem – rzuciła cicho. Wytrzeszczył oczy. Susem pokonał odległość od nich. Zerknęła na niego.
- Słucham? - burknął czując jak ktoś go bezczelnie wkręca. Jednak patrzyła na niego bezczelnie i nie rozumiał nic z tego.
- Jesteś moim tatą – wyjaśniła. Złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Ruszyła za nim powoli. Nie rozumiał nic z tego. Dobra, dobra może kiedyś miał takich panien na pęczkich ale żeby ktoś się tu pojawiał to niedorzeczne. Weszli do jakiegoś pokoju. Odwróciła się zaniepokojona. Podszedł do okna. Musiał wyglądać komicznie.
- Posłuchaj. Nie wiem kto cie tu przysłał, ale przekaż swojej mamie że takie żarty...
- Mama mnie prędzej zabije jak się dowie – rzuciła a on się odwrócił. Było w niej coś... Tylko jedna osoba patrzyła na niego w ten sposób. Tylko ona jedyna miała cały czas ten sam bezczelny wyraz twarzy. Choć oczy dziewczyny były idealnym odzwierciedleniem jego oczu.
- Słucham?
- Moja mama akurat nie jest zadowolona z pomysłu, żebym cie poznała. Nawet nic nie wie – oznajmiła. Uniósł brew patrząc na nią.
- To może powiesz jak się nazywa – oparł się o parapet. Magda wyraźnie się poczuła pewniej.
- Martyna Komisarczak znaczy teraz Kaplińska – na te słowa zdębiał. Wpatrywał się w nią zaskoczony. Mówiła to. Czy ona właśnie?! Pokręcił głową siadając na krześle. To jakaś paranoja.
- Skąd ją znasz? - warknął. Mimo upływu czasu dalej coś do niej czuł. Bo wiedział sam, że wiążąc się z Lilą wystawił to co było między nimi na próbę. A Martyna? Zareagowała tak jak się nie spodziewał. Zarzuciła mu skurwysyństwo i zniknęła. Tomek nie chciał mu nic powiedzieć, więc odpuścił. A teraz? Siedzi przed nim jej córka. Jego córka! To było najważniejsze. Była jego dzieckiem?! Pokręcił głową.
- Bo to moja mama. Jezu ale ty toporny jesteś. Miała rację, że mam coś od ciebie – burknęła i skierowała się do drzwi. To było bez sensu. Był zbyt oszołomiony. Otworzyła drzwi. Wiedział kim jest, a chciała go poznać. Dziwne rozczarowanie zalęgło się w jej sercu. Bo to nie tak miało wyglądać.
- A co tu robisz? - usłyszała.
- Do dziadka przyjechałam na wakację
- A Martyna, znaczy twoja mama?
- Została w Warszawie – odwróciła się do niego. Wpatrywał się w okno oddychając głęboko. Coś go ewidentnie gryzło.
- A będzie tu?
- Tak. W przyszłym tygodniu – mruknęła. Spojrzał na nią. Czysta Martyna. Mówiła spokojnie, z dystansem. Chociaż bezczelnie. Ale w tym był urok jej matki. Kobiety, która rozbudziła w nim jakieś wyższe uczucie. I gdy chciał się poznać na jej uczuciach wyjechała. Zacisnął zęby. Z czystej chęci został przy Lilce. A teraz? Wszystko znowu się komplikuje. Nie komplikuje się. Absolutnie, skąd mu się to wzięło? Nie wiedział. Po prostu stracił gdzieś swoją pewność siebie. To było szesnaście lat temu. Wziął głęboki wdech.
- A kiedy się urodziłaś?
- Piętnastego czerwca – odparła patrząc na niego. W jej oczach i sposobie mówienia było coś znajomego. Tak jak Martyna mówiła, mówiła również ona. Patrzył na nią z zaciekawieniem. Usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach. Dziewczyna wzruszyła ramionami. To było bez sensu. Zamknęła za sobą drzwi.
                                ~*~
Tomek odsunął głowę od komórki słysząc jak Wojtek coś do niego wrzeszczy. Magda wyszła z Klarą na miasto. Jego wnuczka była strasznie rozczarowana spotkaniem z ojcem. Teraz sam zainteresowany zadzwonił.
- Dalej nie rozumiem o co ci chodzi – wyjaśnił.
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? - warknął zrezygnowany. Gdy tylko Magda wyszła zaryglował się w swoim pokoju i postanowił zadzwonić do Tomka.
- Bo Martyna nas poprosiła – rzucił. A Wojtek jęknął. Przez szesnaście lat ukrywali, że jest ojcem. Jak tak mogli?
- Chcę się z nią spotkać
- Wojtek... Ja uważam, że to nie jest dobry pomysł – mruknął.
- To jest moja córka, rozumiesz? - warknął czując jak rośnie w nim złość. Bo go oszukali. Bo mu nikt nic nie powiedział. Bo zataili przed nim prawdę. 
                                ~*~
Zatrzymała się na podjeździe. Michał spojrzał na nią z uśmiechem. Cmoknęła jego usta i wysiadła. Teraz nie mogła wyobrazić sobie życia z kimś innym tylko z Kaplińskim. Był cudowny. I oczywiście, że uczynił ją najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Dzisiaj mieli Magdę zabrać do domu. Kacper siedzący z tyłu wywrócił oczami. Czysty Michał.
- Serio? - mruknął
- Młody a nie masz nic innego do roboty? - Michał spojrzał na niego. Kacper wzruszył ramionami i wysiadł za mamą. Oczywiście, że był w szoku widząc swoją rodzicielkę. Przykładną matkę, pracującą z milionem tatuaży. Na rękach i nogach. Była świetną mamą. Martyna szeroko uśmiechnęła się do niego. Weszli do środka. Amelia na ich widok uśmiechnęła się szeroko. Kacper zawisł w jej ramionach. Była jego babcią i koniec.
- Trochę szybko
- Mam pirata za kółkiem więc wiesz – Michał wskazał na Martynę.
- Gdzie Madzia?
- Z Klarą na mieście – Amelia zniknęła w kuchni za Kacprem. Martyna odwiesiła płaszcz i skierowała się do pokoju skąd słyszała głos ojca. Weszła do środka i stanęła jak wryta obserwując gościa. Wojtek na jej widok podniósł się zaskoczony. A ona nie potrafiła wydusić słowa. 
------------------------------------
I to by było na tyle. Wiem, że Was zawiodłam pisząc takie zakończenie. Ale przyznaje sie bez bicia, że mi sie spodobało. 
Zamykam kolejne opowiadanie i powiem Wam, że jest mi dosyć ciężko z tym. Tu może nie było wielkiego stażu pracy ale jak zawsze związuje sie ze swoimi bohaterami
Ciężko mi powiedzieć, że to koniec. Ale zostało mi tylko podziękowanie dla każdej z Was. Za każdy komentarz, odwiedziny. I myśl, że kogoś interesują moje wypociny doprowadza mnie do euforii :)

Więc dziękuję, dobranoc, do widzenia ;*